Trochę tu inaczej niż u Hitchcocka - zaczyna się od wielkiego wybuchu, a potem napięcie stopniowo słabnie, akcja spowalnia, dostosowuje się do życia wsi i rytmu natury. Zresztą spoistość życia ludzi i dzikiej przyrody jest chyba największym atutem tej książki. Nie potrzeba informacji, że coś dzieje się rok później, wiosną czy jesienią. Wystarczy, że autor namaluje nam przed oczami scenę kwiczoła wysiadującego jajka, albo lisicy wyprowadzającej młode z nory na pierwszy spacer. Jest w tych opisach przyrody tak wiele tkliwości i zadziwienia pięknem natury, że zapominamy o zaginionej dziewczynce. Zapominamy, że sięgaliśmy po kryminał. Zapominamy o rodzicach poszukujących dziecka. O ludziach śniących po nocach, że rozgryzają wielką tajemnicę.
Ale jest to po części zabieg brutalny: ludzie zmagają się z codziennością, cierpią, cieszą się rodzą i umierają, łączą w pary, niszczą się wzajemnie lub wspierają się w trudnych chwilach, niekończąca się ekspozycja ludzkich postaci, cykl wiejskiej pracy, narodzin i zgonów, romansów i rozstań, ślubów i rozwodów, przeprowadzek i spacerów z psem w najmniejszym stopniu nie interesują natury, która po prostu trwa w swoim niezmiennym rytmie. Niezależnie od tego, co się stało z małą Becky, ile we wsi zdarzyło się smutnych lub radosnych przypadków - ptaki będą się lęgły, borsuki odbędą swoje gody, a potem skulą się na zimowy sen.
Nie tylko przyroda jest bohaterem opowieści McGregora. Wstępne zamieszanie w wiosce (zaginęła dziewczynka, zjeżdża się policja i dziennikarze) powoli dogasa, a autor przesuwa kamerę na ludzi, stanowiących pozornie tylko tło. Stoją w dalszych rzędach, gapią się zza taśmy policyjnej, czasem bywają przesłuchiwani, ale policja szybko o nich zapomina. Za to McGregor podąża za
nimi do domów, w których będzie im towarzyszył przez prawie 13 lat. Długa senna opowieść przeplata się porami roku, śpiewem ptaków i
fukaniem jeży. Monotonię wzmacnia sposób narracji - praktycznie pozbawionej dialogów, a jeśli już konieczne są jakieś wypowiedzi - autor wplata je w tekst, łamiąc powszechnie stosowane zasady interpunkcji, utrzymując nieustanny, miarowy i spokojny tok gawędy.
Jest to minimalistyczna, pięknie skomponowana książka. Dodajmy, że dramatycznie nudna!