Tak jak od czasów Homera wszyscy narzekają na "nieznośną młodzież", tak pierwsze akapity Psychologii tłumu wskazują, że od kilkuset lat ludzie każdej epoki uważali, że żyją w wyjątkowych czasach (trudnych, zmiennych, niepewnych). Podobnie Le Bon w 1895 roku pisze:
Doba obecna jest jednym z tych krytycznych momentów, w których przeobraża się myśl ludzka. Występują dwa podstawowe czynniki tej przemiany. Pierwszym z nich jest zupełny upadek wszystkich dogmatów religijnych, społecznych i politycznych, na których wyrosła nasza dotychczasowa cywilizacja. Drugim zaś jest powstanie zupełnie nowych warunków bytu i myślenia, których podłożem są współczesne odkrycia w dziedzinie nauki i przemysłu. (…) czasy obecne są epoką przejściową i epoką rozprzężenia. Trudno dziś przewidywać, co kiedyś wyniknie z tego okresu, nieco chaotycznego z konieczności rzeczy. Nie wiemy, na jakich ideach oprze się społeczeństwo, które zajmie nasze miejsce.
Mamy 2020 rok - od czasu kiedy socjolog kreślił te słowa dzielą nas wojny światowe, rewolucja październikowa, powstanie i rozpad bloku socjalistycznego, rozpad imperiów kolonialnych, niezliczone konflikty lokalne, kryzys kościoła katolickiego, dramatyczna aktywność Państwa Islamskiego, pogłębiające się rozwarstwienie społeczeństwa, dynamiczny rozwój technologii i światowy marsz populizmu. A przytoczony cytat niezmiennie pozostaje aktualny.
Autor udowadnia, że choć każdy z nas jest autonomiczną jednostką, to w pewnych sytuacjach stajemy się tłumem i myślimy jak tłum. Należy więc możliwie najlepiej poznać to zjawisko społeczne, wiedzieć, w jaki sposób się ono kształtuje i czym charakteryzuje. Jest to tym ważniejsze, że zachowanie tłumu często stoi w sprzeczności z zachowaniem i interesami jednostki.
Na zgromadzeniach ludowych najmniejsze wystąpienie przeciw tłumowi zostaje przyjęte z wściekłością i gwałtownymi obelgami, po których szybko dochodzi do rękoczynów (...) mówca najczęściej naraża się tłumowi niezależnością swoich poglądów (...)
Tum to zbiór dowolnych jednostek, nie powiązanych narodowością ani żadną inną indywidualną cechą. W tłumie zanika świadomość własnej odrębności, uczucia i myśli wszystkich jednostek maja tylko jeden kierunek. Tłum w pewnym momencie wykazuje istnienie własnej "wspólnej duszy" i "jedności umysłowej", pojawiającej się, kiedy grupa ludzi ma jakiś wspólny cel lub przekonanie. Tysiąc osób zgromadzonych przypadkowo w jakimś miejscu publicznym bez żadnego określonego celu nie tworzy tłumu. Warto jednak zauważyć, że "tłum, będąc zawsze bezimiennym, jest tym samym i nieodpowiedzialny", a "każda jednostka, stając się cząstką tłumu, zstępuje tym samym o kilka stopni niżej w swym rozwoju kulturowym".
Poza tłumem, "jednostka potrafi panować nad swymi odruchami - tłum zaś tej zdolności nie posiada". Autorytaryzm i nietolerancja to cechy wspólne wszystkim kategoriom tłumów - są uczuciami tak dla tłumu jasnymi, że skwapliwie je przyjmuje i dąży do jak najszybszego ich urzeczywistnienia.
Wobec siły tłum staje się potulny, a na uczucie dobroci jest zupełnie niewrażliwy, gdyż dobroć uważa za objaw słabości.
Według Le Bona tłum nie myśli, podąża wyłącznie za emocjami, nie ma inteligencji zbiorowej, a jednostki wybitne znajdujące się w tłumie dopasowują się poziomem intelektualnym do jego średniej. „Między wielkim matematykiem a jego szewcem może istnieć olbrzymia różnica co do rozwoju umysłowego, ale ich charaktery albo nie różnią się, albo różnią się nieznacznie”. Ale tłum "posiada wielka zdolność do działania, którą potęguje jego organizacja". Dlatego w tłumie wszystkie jednostki podlegają podobnym mechanizmom.
Le Bon podkreśla, że "moc tłumów jest tylko niszcząca" - to ciekawy wniosek dla każdego intelektualisty, zdumionego pozornie absurdalnym obrotem spraw... A przecież:
Każda decyzja podjęta w sprawach ogółu przez zgromadzenie osób wybitnych, ale pracujących w różnych zawodach, nie stoi wyżej od decyzji grupy przeciętnych głupców, w zgromadzeniu bowiem główną rolę odgrywają tylko zwyczajne cechy, które posiada każdy człowiek. Tłum to nagromadzenie miernoty, nigdy zaś inteligencji.
To znaczące spostrzeżenie z perspektywy możliwości
panowania nad tłumem. Nawet dzisiejsi spin doktorzy wzięli sobie do serca sugestię Le Bona: „Rozum pozostawmy
myślicielom, a we władaniu duszami nie dawajmy mu wielkiego udziału. Nie rozum,
lecz uczucie, często wbrew rozumowi, wytworzyło takie pojęcia, jak honor, samozaparcie, wiara, miłość ojczyzny i sławy, które okazały się podstawowymi filarami cywilizacji.”
Co prawda według Le Bona "nauka nie zbankrutowała i nie ona ponosi odpowiedzialność za obecne rozprężenie umysłów, nie ona zrodziła potęgę, która wyrosła z owego rozprężenia". Niestety:
Nauka przyrzekła nam tylko docieczenie prawdy lub co najwyżej poznanie związków dostępnych naszemu rozumowi, nigdy zaś nie łudziła obietnicą spokoju i pomyślności. Ona obojętnie patrzy na nasze uczucia, nie obchodzą jej nasze skargi i żadna siła nie potrafi wskrzesić w naszych duszach wiary w złudzenia, które rozwiała.
Z perspektywy ekonomii fascynujący jest fragment dotyczący sposobu nakładania podatków na tłum przy zachowaniu kontroli nad jego reakcją. Le Bon pisze:
Przypuśćmy, że prawodawca zamierza nałożyć nowy podatek - to czyż wybierze taki, który by był teoretycznie najsprawiedliwszy? W żadnym razie. Bo czasem podatek najniesprawiedliwszy może być w praktyce dla tłumu najlepszy, jeżeli nie bije w oczy, nie narzuca się swym brzemieniem. Z tych to powodów masy łatwiej zniosą podatek pośredni (...) spłacając go nierzadko groszami w cenie artykułów codziennej potrzeby, tum nie narusza swych zwyczajów i nie robi to na nim wielkiego wrażenia. Ale gdyby ktoś próbował wprowadzić podatek bezpośredni, choćby dziesięciokrotnie mniej uciążliwy, lecz nałożony na zarobki lub inne dochody i płacony w jednym rzucie, spotka się z jednomyślnym protestem.
Przezorność i racjonalność to cechy, których tłum nie posiada...
Tłum jest zmienny i zawsze podąża za uproszczonymi schematami. Jeżeli przekaz jest niejasny, ale bardzo obrazowy, to istnieje duża szansa, że tłum za nim podąży. Obraz adresowany do tłumu powinien być jasny i prosty, bez dodatkowych treści i interpretacji, zawierający za to nadzwyczajne fakty (doniosłe zwycięstwo, wielki cud, straszliwą zbrodnię, powabną nadzieję). Ważną rzeczą jest przedstawianie spraw w całości, bez dociekania źródeł. Jedna wielka zbrodnia lub katastrofa poruszy tłum niechybnie prędzej, choćby jej wymiar był mniejszy niż setki drobnych wypadków. Czy czegoś nam to nie przypomina...?
Z tego względu warto znać sposoby manipulowania tłumem, które skutecznie wykorzystywali wielcy przywódcy, twórcy sekt religijnych i największych religii (Le Bon sypie wieloma przykładami). Tłum kocha złudzenia, a nie ceni mędrców, szczerości i wskazywania faktów. Siła religii, która przez dwa tysiące lat zmuszała najtęższe umysły do chylenia czoła, wbrew logice i wiedzy, jest najlepszym dowodem na to, że zabobon ma się lepiej niż fakty naukowe.
Le Bon zawarł też w swojej pracy masę wskazówek dla przywódców - dotyczą one sposobów zachowania i metod przekonywania tłumu. Przede wszystkim akcentuje fakt, ze przywódca powinien być raczej człowiek czynu niż myśliciel - jak wspaniale ilustruje to polska historia! Socjolog podkreśla także znaczenie stanowczych twierdzeń (żadnego wahania!), powtarzania i zarażania ideami. Aż prosi się obiegowe powiedzenie o kłamstwie powtarzanym tak często, aż stanie się prawdą... Le Bon ujmuje to nieco bardziej elegancko: twierdzenie powtórzone pewna ilość razy tworzy tzw. opinię publiczną - potężny mechanizm zaraźliwości. Co ciekawe w tym właśnie miejscu socjolog wychodzi poza najczęściej stosowane przykłady ze świata polityki i sięga do marketingu (moda, zaufanie do marki itp.).
Naśladownictwo i tradycja upodabniają ludzi z jednego kraju i jednej epoki do tego stopnia, ze nawet ci, którzy powinni opierać się tym wpływom, na przykład myśliciele, uczeni i pisarze, nabierają pewnych swoistych cech, a po ich sposobie myślenia i stylu łatwo można orzec, do jakiego narodu i epoki należą.
W szczególności tłum jest podatny na spektakl, teatralność gestów i zachowań, nie odróżnia fikcji od prawdy, co skutkuje zaskakującymi efektami. Le Bon podaje w książce przykład aktorów teatralnych, których widownia (tłum) postrzegała przez pryzmat ich ról. Czy nie przywodzi to na myśl Lucélii Santos, odtwórczyni głównej roli w Niewolnicy Isaurze, którą krakowskie przekupki obdarowały kwiatami, głaszcząc po głowie i współczująco mówiąc "moje biedne dziecko"?
Socjolog zwraca uwagę na konieczność zrozumienia aktualnego znaczenia pojęć, którymi tłum operuje. Podkreśla ogromną wagę słów, obrazów i formy. Zwraca też uwagę na kilka istotnych czynników, bez których pewnych idei nie da się zaszczepić w tłumie.
Le Bon pisze też o swoistej "religijności" tłumu, która rzecz jasna rozciąga się daleko poza obszar faktycznej religii. Ale mechanizmy manipulacji są jednakowe i Le Bon określa je mianem uczuć religijnych:
Ich cechy charakterystyczne są nadzwyczaj proste: uwielbienie dla najwyższej istoty, obawa przed przyznawaną jej potęgą, bezwzględne posłuszeństwo jej nakazom, niemożność dyskutowania dogmatów, pragnienie ich upowszechnienia, uznanie za wroga każdego, kto tych prawd nie wyznaje. Każde uczucie, bez względu na to czy odnosi się do Boga niewidzialnego, kamiennego czy drewnianego bożka, bohatera jakiejś idei, jeżeli tylko ma wyżej wymienione cechy, należy zaliczyć do uczuć religijnych (...) Tłum przyznaje tę sama moc cudowną zarówno ideom, jak i zwycięskiemu wodzowi, który potrafi w odpowiednim momencie opanować jego duszę.
Dlatego twórcy nowych religii i przekonań społecznych od zarania dziejów bazują na wzbudzaniu fanatyzmu, dzięki któremu jednostka znajduje szczęście w posłuszeństwie i uwielbieniu. Tłum potrzebuje religii - treści nie podlegających dyskusji. W tym duchu Le Bon zauważa, że nawet ateizm, gdyby stał się własnością tłumu, byłby fanatycznie nietolerancyjny jak religia, a w swej formie zewnętrznej wkrótce stałby się kultem.
Do czynników mających szczególny, choć pośredni, wpływ na "wierzenia tłumu" należą: czas ("Idee to córy przeszłości i matki przyszłości, zawsze zaś niewolnice czasu"), tradycja, przeobrażenie instytucji politycznych i społecznych ("życie złamie niezgodną z nim ustawę"), oświata i wychowanie. W tym ostatnim przypadku Le Bon nie zostawia suchej nitki na francuskim systemie edukacji - który jako żywo przypomina wiele innych (w tym polski). Pewnie po szczegóły warto byłoby sięgnąć do Foucaulta, ale warto wskazać przynajmniej te najbardziej rażące elementy: wkuwanie treści na pamięć, brak rozwoju duchowego i zdolności krytycznego myślenia, wywoływanie apatii i zniechęcenia, a w perspektywie zawodowej rutynowe prace, nie dające zadowolenia. Skutkiem może być tylko armia sfrustrowanych, niezadowolonych mas robotniczych i urzędniczych. Niektórych z nich państwo żywi (ciepłe posadki, zasiłki), ale z innych czyni swoich śmiertelnych wrogów.
Le Bon przywołuje też Herberta Spencera i jego pogląd, iż "oświata ani nie umoralnia ludzi, ani ich nie uszczęśliwia", za Simonem zaś powtarza, że "Nauka szkolna to posłuszeństwo połączone z kuciem na pamięć [co] obniża tylko poziom naszej umysłowości". Edukacja jaką znamy, prowadzi do powolnego upadku narodów, ponieważ daje złudzenia i przekonuje, że wszyscy mogą być równi, jednocześnie odbierając samodzielność i umiejętność życia.
Kierowanie tłumem wymaga zatem cierpliwości, powinno stale odwoływać się do bardzo konserwatywnych i tradycyjnych przekonań, które zazwyczaj podziela tłum (nie można zbyt daleko odchodzić od podstawowych wierzeń tłumu). Wśród najważniejszych cech tłumu Le Bon wymienia (i obszernie omawia) impulsywność, zmienność i drażliwość; podatność na sugestie i łatwowierność; przesadę i prostotę uczuciową; nietolerancję, autorytaryzm i konserwatyzm. Nie brzmi to zachęcająco, ale należy uważać z okazywaniem pogardy tłumowi. Po pierwsze w imię ideałów tłum zdolny jest do rzeczy wielkich i wielkich przedsięwzięć. Po drugie, Le Bon uważa, że nie da się uniknąć przynależności do tłumu, i że są sytuacje, w których każdy nieświadomie zaczyna go tworzyć. Odrzucając tę prawdę, ryzykujemy błędy w założeniach, poglądach życiowych i wnioskach. Tłum to niestety coś, co nas dotyczy.
Niezwykle ciekawe są wnioski autora dotyczące historii, polityki i przyszłości ludzkości. Le Bon uważa, że większość faktów historycznych należy poddać gruntownej rewizji, bo przy ich analizie nie uwzględniono psychologii tłumu i niesłusznie zakładano wolę (dobra lub złą - ale indywidualną i świadomą) jednostek. Tymczasem jednostka pod wpływem tłumu uwierzy w każdą sugestię co sprawia, że wydarzenia nierzadko podlegały charakterystycznej manipulacji. Ponadto wielkie przewroty, będące dziełem tłumów, nie mogły być spowodowane przez jednostki - choćby królów czy przywódców. To jednostki wyrastały na ramionach tłumów, ale tak, jak noc św. Bartłomieja nie był dziełem króla, tak terror rewolucyjny nie był dziełem Robespierre'a czy Dantona. "Wypadki te zrodziła dusza tłumu, odpowiednio opanowanego przez narzucone mu idee".
Le Bon charakteryzuje różne typy tłumów - z perspektywy dzisiejszego czytelnika zaskakująco aktualne pozostaną opisy dotyczące ławy przysięgłych, tłumu wyborczego czy parlamentu. Jeśli zestawić te opisy z działaniami polskich partii - nie sposób nie zauważyć, że komuniści i PIS najlepiej odrobili lekcje z psychologii tłumu i najdoskonalej opanowali narzędzia zarządzania tłumem.
Trzeba schlebiać próżności tłumu i pragnieniom wyborców, trzeba nadskakiwać każdemu wyborcy i nie żałować najbardziej fantastycznych obietnic; trzeba umieć grać na niskich instynktach, trzeba prawie zawsze licytować się „w dawaniu" ze swymi przeciwnikami. Jeżeli wyborca jest robotnikiem, należy wszczepiać w jego duszę jad przeciw pracodawcy. Przeciwnika musi kandydat odzierać ze czci i powtarzać, że jest on łotrem, a jego nieprawości są znane światu; ciągłe powtarzanie tych twierdzeń odniesie pożądany skutek. Fakty mające udowodnić te twierdzenia są zbyteczne. Jeżeli przeciwnik nie zna psychologii tłumu, będzie starał się odeprzeć kłamliwe twierdzenia przez dostarczanie należytych dowodów, zamiast zbijać je równie oszczerczymi twierdzeniami, bo jedynie ten sposób zapewnia szansę wygrania. Pisany program kandydata nie powinien być zbyt kategoryczny, bo to daje broń do ręki przeciwnikowi w późniejszych walkach; nie powinien on natomiast szczędzić ustnych obietnic; może bez obawy obiecywać największe reformy. Przesadne te obietnice robią na razie pożądane wrażenie, a nie wiążą na przyszłość. Wyborcy naprawdę nie troszczą się o spełnienie obietnic wybranych przez siebie posłów.
O polityce Le Bon wypowiada się zatem bardzo krytycznie - jest ona bowiem dziełem jednostek, które zręcznie umiały manipulować tłumem, niekoniecznie wnosząc wartość dla ludzkości i nie zawsze pragnąc poprawy bytu tłumu, który zdołały zmanipulować. Le Bon dostrzega jednak, że bez tłumu z jego ograniczeniami, ale i zdolnym do bohaterstwa i skrajnego wysiłku, zapewne nie byłoby cywilizacji. Tłum będzie odgrywał coraz większą rolę w jej rozwoju, doprowadzi do jej upadku, a później być może również do powstania kolejnej.
Słowa uznania należą się tłumaczowi jedynego znanego mi przekładu Psychologii tłumu, czyli Stanisławowi Grabskiemu (1871-1949). Przejrzysty, zrozumiały język pozwala po dziś dzień czytać tę książkę z łatwością i na jednym oddechu. Nie wiem, jak napisany jest oryginał - ale to niesamowite, ze poza aktualnością treści, także język odpowiada współczesnemu czytelnikowi.