Ciekawie wypada zestawienie Trafnego wyboru ze Zbiornikiem 13 Jona McGregora. Obie książki odwracają hitchcockowską zasadę, zgodnie z którą na początku powinien być wybuch, a potem napięcie powinno rosnąć. W obu książkach mamy na wstępie "wybuch" (w przypadku Trafnego wyboru jest to śmierć radnego Pagford), ale potem napięcie spada, a akcja zaczyna spowalniać. Jednak o ile u McGregora spowolnienie i monotonia narracji dość szybko zaczynają nużyć, o tyle u Rowling pojawia się coraz większe zaciekawienie sprawami lokalnej społeczności - zadziwiającej w swojej hipokryzji, obłudzie, zagubieniu, a czasem po prostu naiwności.
Przeciwstawienie "wartościowych" i "bezwartościowych" mieszkańców i rozmaitości nurtujących ich problemów nie tylko wciąga i uwodzi, ale każe krytycznie spojrzeć na setki problemów z jakimi mamy do czynienia w otaczającej nas codzienności. Znużone sobą małżeństwa, bunty nastolatków, patologie społeczne i złudzenie, że komuś zależy na tym, aby je zlikwidować, bezradność jednych i cynizm innych pagfordczyków - to wszystko przekracza granice miasteczka i brytyjskiej prowincji.
Pagford to soczewka, w której ukryte jest zło, przy którym śmierć okazać się może wybawieniem. Rowling demaskuje nasze przyzwyczajenia, kołtuństwo i ciasne poglądy. Z wdziękiem posługuje się ironią, której celem staje się każdy, kto ma w sobie choćby kroplę pagfordczyka.