czwartek, 21 sierpnia 2014

Philip Kerr "Ciemna materia"


Tym razem to nie Sherlock Holmes, ale sam sir Isaac Newton będzie szukał morderców. Brzmi to może absurdalnie, ale kiedy słynny odkrywca pracował jako zarządca Mennicy Królewskiej mieszczącej się w twierdzy Tower, jednym z jego zadań było ściganie fałszerzy waluty. Ścierały się wówczas interesy drobnych złodziejaszków, wielkich fałszerzy, ludzi z wyższych sfer, a nawet wielka polityka (osłabianie wartości brytyjskich monet nieuchronnie wzmacniało ekonomicznie Francję). Ten nieznany szerszej publiczności wątek z życia Newtona pozwala go pokazać nie tyle jako wybitnego matematyka, fizyka i filozofa, co zdolnego ekonomistę, menedżera, bystrego detektywa i bezlitosnego sędziego. Z uwagi na negatywny wpływ niestabilnej sytuacji gospodarczej na losy wojny, działania mające na celu wprowadzanie w obrót fałszywych pieniędzy traktowane były jak zdrada państwa. Dlatego Newton z niezwykłą skrupulatnością poświęca się zadaniu tropienia fałszerzy, w czym pomaga mu młody asystent, Christopher Ellis, postać historyczna, a zarazem narrator opowieści.

Ale wątki kryminalne - choć wciągające - to tylko pretekst dla fantastycznych opisów siedemnastowiecznego Londynu i wprowadzenia kilku postaci historycznych, które znamy z całkiem innej (zazwyczaj pompatycznej) strony (np. Daniel Defoe czy Samuel Pepys). Nikt tutaj zresztą (nie wyłączając Newtona) nie jest kryształowa postacią - geniusz Newtona ma jednak szanse błysnąć wielokrotnie zarówno w fantastycznych zdolnościach obserwacji (trochę plagiat z Holmesa ;-), jak i kryptografii. Najważniejszym bohaterem książki pozostaje jednak Londyn: nigdy wcześniej, nawet w opowieściach o Kubie Rozpruwaczu, nie znalazłam tak sugestywnych opisów, tak realistycznych opisów wszelkich, najbardziej zakazanych przybytków, uliczek, zaułków.

Są w tej opowieści także wątki humorystyczne, kpina z ludzkiej naiwności, przyczynek do dyskusji o prawach płci i nierównym ich traktowaniu wobec seksu (po części także wykpionym przez wprowadzenie postaci siostrzenicy Newtona, która okazuje się... inna niż tego oczekiwał narrator ;-)

Warto odnieść się do tytułu powieści - sam autor objaśnia w posłowiu, że nie chodzi tu o emitującą, nie absorbującą światła część materii w galaktykach (odkrycie której umożliwiły stojące u podstaw współczesnej kosmologii prawa Newtona). Oryginalny tytuł, Dark Matter, trafniej oddaje atmosferę powieści z uwagi na fakt, że angielskie słowo „matter” obejmuje swoim znaczeniem nie tylko materię, ale też sprawy, zdarzenia. Właśnie ciemne sprawy Londynu końca XVII w stanowią kanwę tej ponurej historii.


Niektóre wypowiedzi powieściowego Newtona i jego pomocnika świetnie służą moim synom w dyskusjach rodzinnych. Na przykład:
  • "mój ojciec zawsze spodziewał się po mnie najgorszego, a ja zazwyczaj go nie zawodziłem"
  • "przekleństwo umysłów myślących - człowiek kaleczy się na cudzej inteligencji"
Kilka cennych informacji dotyczyło z kolei znajomości łaciny - np. to, że zęby trzonowe to molaris, czyli kamień młyński, a określenie emeryta pochodzi z łac. emeritus (zasłużony), a także kilka wątków ściśle filozoficznych: np. o Wilhelmie z Ockham, który z równą energią zabierał się do krytyki papieża, jak i do metafizyki, a jako wielki wolnomyśliciel pomógł oddzielić pytania natury naukowej od religijnej, kładąc podstawy pod metody współczesnej nauki.
Jest także ciekawa wypowiedź jednego z bohaterów na temat poufności pracy... księgarza! Powinien on "podobnie jak lekarz, umieć dochować tajemnicy. Dokąd [wszak] zmierza ten świat, skoro każdy wie, co czytają inni." W kontekście książek, które współcześnie nas "czytają" o ile tylko korzystamy z czytników elektronicznych - pytanie to nabiera szczególnie istotnego znaczenia.