Tym razem to nie Sherlock Holmes, ale sam sir Isaac Newton będzie szukał morderców. Brzmi to może absurdalnie, ale kiedy słynny odkrywca pracował jako zarządca Mennicy Królewskiej mieszczącej się w twierdzy Tower, jednym z jego zadań było ściganie fałszerzy waluty. Ścierały się wówczas interesy drobnych złodziejaszków, wielkich fałszerzy, ludzi z wyższych sfer, a nawet wielka polityka (osłabianie wartości brytyjskich monet nieuchronnie wzmacniało ekonomicznie Francję). Ten nieznany szerszej publiczności wątek z życia Newtona pozwala go pokazać nie tyle jako wybitnego matematyka, fizyka i
filozofa, co zdolnego ekonomistę, menedżera, bystrego detektywa i
bezlitosnego sędziego. Z uwagi na negatywny wpływ niestabilnej sytuacji gospodarczej na losy
wojny, działania mające na celu wprowadzanie w obrót fałszywych
pieniędzy traktowane były jak zdrada państwa. Dlatego Newton z niezwykłą skrupulatnością poświęca się zadaniu tropienia
fałszerzy, w czym pomaga mu młody asystent, Christopher Ellis, postać
historyczna, a zarazem narrator opowieści.
Ale wątki kryminalne - choć wciągające - to tylko pretekst dla fantastycznych opisów siedemnastowiecznego Londynu i wprowadzenia kilku postaci historycznych, które znamy z całkiem innej (zazwyczaj pompatycznej) strony (np. Daniel Defoe czy Samuel Pepys). Nikt tutaj zresztą (nie wyłączając Newtona) nie jest kryształowa postacią - geniusz Newtona ma jednak szanse błysnąć wielokrotnie zarówno w fantastycznych zdolnościach obserwacji (trochę plagiat z Holmesa ;-), jak i kryptografii. Najważniejszym bohaterem książki pozostaje jednak Londyn: nigdy wcześniej, nawet w opowieściach o Kubie Rozpruwaczu, nie znalazłam tak sugestywnych opisów, tak realistycznych opisów wszelkich, najbardziej zakazanych przybytków, uliczek, zaułków.
Są w tej opowieści także wątki humorystyczne, kpina z ludzkiej naiwności, przyczynek do dyskusji o prawach płci i nierównym ich traktowaniu wobec seksu (po części także wykpionym przez wprowadzenie postaci siostrzenicy Newtona, która okazuje się... inna niż tego oczekiwał narrator ;-)
Warto odnieść się do tytułu powieści - sam autor objaśnia w posłowiu, że nie chodzi tu o emitującą, nie absorbującą światła część materii w galaktykach (odkrycie której
umożliwiły stojące u podstaw współczesnej kosmologii prawa Newtona).
Oryginalny tytuł, Dark Matter, trafniej oddaje atmosferę powieści z uwagi na fakt,
że angielskie słowo „matter” obejmuje swoim znaczeniem nie tylko
materię, ale też sprawy, zdarzenia. Właśnie ciemne sprawy Londynu końca
XVII w stanowią kanwę tej ponurej historii.
Niektóre wypowiedzi powieściowego Newtona i jego pomocnika świetnie służą moim synom w dyskusjach rodzinnych. Na przykład:
- "mój ojciec zawsze spodziewał się po mnie najgorszego, a ja zazwyczaj go nie zawodziłem"
- "przekleństwo umysłów myślących - człowiek kaleczy się na cudzej inteligencji"
Kilka cennych informacji dotyczyło z kolei znajomości łaciny - np. to, że zęby trzonowe to molaris, czyli kamień młyński, a określenie emeryta pochodzi z łac. emeritus (zasłużony), a także kilka wątków ściśle filozoficznych: np. o Wilhelmie z Ockham, który z równą energią zabierał się do krytyki papieża, jak i do metafizyki, a jako wielki wolnomyśliciel pomógł oddzielić pytania natury naukowej od religijnej, kładąc podstawy pod metody współczesnej nauki.
Jest także ciekawa wypowiedź jednego z bohaterów na temat poufności pracy... księgarza! Powinien on "podobnie jak lekarz, umieć dochować tajemnicy. Dokąd [wszak] zmierza ten świat, skoro każdy wie, co czytają inni." W kontekście książek, które współcześnie nas "czytają" o ile tylko korzystamy z czytników elektronicznych - pytanie to nabiera szczególnie istotnego znaczenia.