To moje pierwsze spotkanie z Cabre i od tej książki zaczęła się moja miłość do autora, któremu wybaczam nawet sentymentalne wpadki, które - szczęśliwie rzadko - trafiają się w jego powieściach.
„Głosy Pamano” są powieścią
wymagającą - nie ma tu prostackich odpowiedzi na wielkie pytania. Wszystko jest złudnie proste, dopóki kolejny bohater nie uzyskuje głosu. Zakłamani falangiści, okrutni komuniści, beneficjenci i ofiary hiszpańskiej wojny domowej, wielka Historia, która ostatecznie i tak kończy się jedynie małymi dramatami, miażdżąc ludzi, ich nadzieje i cierpienia.
Plany historyczne tej powieści nieustannie
przeplatają się: od lat 30. XX w., przez lata 70., po ubiegłą dekadę,
a narracja nieodzownie przywodzi na myśl mistrzów latynoamerykańskich (Maria Vargasa Llosę i Carlosa Fuentesa). Można także próbować szukać odniesień do innych powieści poświęconych wojnie domowej („We mgle czasów”, „Twoja twarz jutro”) – książka Cabrégo w tym zestawieniu wypadnie zapewne nieco słabiej, ale nadal pozostaje wspaniałą literaturą i dostarcza niesłychanych emocji, choć na pewno nie tanich wzruszeń.
Tym jednak co mnie najbardziej przekonuje do "Głosów Pamano" jest - jak rzadko - nie tyle uniwersalizm ludzkich zachowań, zdolności do podłości i męstwa - co historia Hiszpanii. Stosunek Hiszpanów do dyktatury generała Franco, ostry konflikt między laicką wizją świata a jej katolickim
odpowiednikiem. Takiej literatury rozliczeniowej w Hiszpanii nie brakuje - z polskiej perspektywy wydaje mi się jednak bardzo ważna. To nie tylko my jesteśmy "Chrystusem narodów". Może nawet daleko nie my? Inni co najmniej równie silnie muszą rozliczać się z demonami przeszłości, poczuciem historycznego osamotnienia, długich lat utopionych we krwi i przemocy.