Po wielu latach specjalnie szukałam tej książki dla tego jedynego zdania, które zapadło mi w pamięć:
"Tego, czego dokonałem, przysięgam, nigdy nie zrobiłoby żadne zwierzę".
To słowa lotnika, przyjaciela narratora, który przetrwał kilka dni wędrując w mroźnych górach po wypadku swojego samolotu, pchany do przodu myślą o tych, którzy na niego czekają, którzy nie zasługują na cierpienie, kiedy okaże się, że nie przeżył. Wspominając morderczy marsz opowiada, że ta myśl o straszliwym cierpieniu najbliższych sprawiała, że się nie poddał, choć łatwiej byłoby się skulić w śniegu i zasnąć na zawsze.