wtorek, 2 stycznia 2024

Jacek Dukaj "Po piśmie"

 

Przecierałam oczy ze zdumienia. No przecież to nie może być Dukaj. Nie zniżyłby się do takich tanich chwytów...

Pisać można dla ludzi, albo dla swego ego: wybrać niełatwy temat i przybliżyć go czytelnikom w możliwie prosty sposób, albo znaleźć temat dowolny, a następnie przy pomocy wymyślnego języka i zawiłego stylu uczynić go możliwie nieprzystępnym.

Dukaj wybrał tę drugą opcję. Jego obserwacje i przemyślenia - czasem całkiem ciekawe, nawet intrygujące, w innych przypadkach dość banalne, a nawet wtórne - zostały przedstawione w sposób chaotyczny i nieprawdopodobnie dęty. A to prosta droga do tego, żeby stracić więź z czytelnikiem. Nawiązując do tytułowego eseju "Po piśmie" - to także dobry sposób, żeby czytelnika do pisma zniechęcić.

Razi także maniera przywoływania wielkich nazwisk (Wittgenstein, Bourdieu, Levi-Strauss i cała plejada innych) dla wsparcia myśli, które bronią się zwykłą logiką i wynikają z prostej gimnastyki intelektualnej. Być może manipulacja z przypisami miała przydać tekstowi mocy naukowej - ale w mojej opinii jest w tym coś nieeleganckiego. Tekst nadal pozostaje jedynie sympatyczną zabawą intelektualną, interesującym esejem, ale też niczym więcej - po cóż zatem chować wyniki swoich przemyśleń za spodniami filozofów? Może chodziło o jakieś niespełnione ambicje/pretensje naukowe?