Wiele osób zna Chorwację przez pryzmat letnich wakacji, zdjęć z plaż, jedzenia i morza; Aleksandra Wojtaszek pokazuje, że jest to tylko wycinek rzeczywistości, a sezon turystyczny to zaledwie fragment opowieści o życiu w tym kraju. Autorka tworzyła tę książkę przez dekadę — zbierając materiały, rozmowy, obserwacje i doświadczenia. Książka nie jest ani typowym przewodnikiem turystycznym, ani tym bardziej sielankową relacją z wakacji. Stanowi reportaż – bardzo prywatny, refleksyjny, często zaskakujący – o chorwackiej codzienności, historii i tożsamości.
Autorka wyrusza śladem „fjaki” – słowa pochodzenia dalmackiego, które opisuje stan ducha i ciała: pragnienie oderwania się od pośpiechu, potrzeba bycia bez obowiązku działania, patrzenia w morze, nicnierobienia. Jednak Wojtaszek pokazuje, że Chorwacja to coś więcej niż lenistwo nad Adriatykiem. To kraj naznaczony historią – wieloma warstwami, które wciąż odciskają piętno na życiu ludzi, jego strukturach społecznych, polityce i kulturze.
Autorka opisuje miejsca: wybrzeże, wyspy, niektóre miasta, takie jak Split, Dubrovnik, Vukovar, Zagrzeb, Osijek czy Pula; przygląda się mieszkańcom – weteranom wojennym, byłym robotnikom, ludziom żyjącym sezonem; rozmawia o sporcie (głównie klub Hajduk Split, silny symbol lokalny), o języku, religii, przeszłości i pamięci. Przez tę opowieść przewijają się trudne tematy: wojny na Bałkanach, zniszczenia po transformacji, emigracja młodych, nierówności ekonomiczne, wpływ turystyki na lokalne społeczności, komercjalizacja krajobrazu i miejsc, które były kiedyś mniej dotknięte masową turystyką.
Już ten pobieżny opis pokazuje, że książka nie jest beznamiętnym zbiorem reportaży czy suchych faktów – Wojtaszek pisze bardzo osobiście. To mieszanka pamiętnika, dziennika podróży i reportażu, nasyconego emocjami, wątpliwościami, krytycznymi obserwacjami. Wiele z nich ginie w natłoku oficjalnych narracji turystycznych.
Struktura książki pozwala czytelnikowi coraz głębiej zanurzyć się w kolejne warstwy Chorwacji – od tych najpłytszych (plaża, turystyka, wypoczynek, jedzenie), po te najgłębsze, znacznie bardziej mroczne i skryte (niełatwa historia, polityka, tożsamość, skutki przemian społecznych i ekonomicznych). Wojtaszek przeskakuje między tematami – czasem detale lokalne, czasem ogólnokrajowe – co sprawia, że obraz, jaki się wyłania, jest bardzo wielowymiarowy. Atmosferę tej opowieści świetnie podkręca język: naturalny, miejscami potoczny, żywy, niepozbawiony humoru, ale też momentami poważny. Sprawia to reportaż ten jest żywy i przystępny, ale nie trywialny.
Pomimo, że wojna, język, polityka postrzegane są często jako tematy kontrowersyjne, autorka potrafi je wplatać w opowieść tak, że czytelnik nie czuje się przytłoczony, lecz raczej skłonny do refleksji. Jednak rozproszenie tematów może chwilami wydawać się nużące i odnoszę wrażenie, że miejscami książka mogłaby być nieco bardziej uporządkowana. Przeskoki między tematami (historia, język, sport, opowieści ludzkie) mogą sprawiać, że momentami traci się wątek. Są też historie, które autorka przytacza, ale których rozwinięcie mogłoby być bogatsze; czasem chciałoby się dowiedzieć więcej kontrowersyjnych szczegółów, więcej perspektyw lokalnych mieszkańców, także tych mniej widocznych.
Niemniej po lekturze książki w pełni zrozumiałe staje się nawiązanie dotytułowej fjaki, która jest metaforą sposobu życia. Z jednej strony odnosi się do wolniejszego rytmu, życia bardziej zgodnego z naturą, z potrzebami ciała i ducha, a drugiej – metaforą stagnacji, bezsilności wobec przeszłości, oczekiwania, że coś się zmieni, nadziei zmieszanej z frustracją. Taka dychotomia okazuje się bardzo poruszająca i może sprawić, że kolejne wakacje w Chorwacji okażą się nieco bardziej świadome.

