niedziela, 19 września 2021

Albert Camus "Upadek"


Nawet nie zamierzam się porywać na recenzję Upadku. Uwielbiam egzystencjalistów, ale Camusa po prostu kocham, więc nie będę krzywdzić jego literatury memłając się z analizach literackich. Zostawiam to portalom dla uczniów, które gwałcą literaturę objaśniając "co poeta miał na myśli".

Co ja miałam na myśli sięgając po Upadek ponad pół wieku po jego publikacji i przynajmniej 35 lat po tym, jak nękano mnie nim w szkole. Odpowiedź jest prosta: Amsterdam. Gdziekolwiek jadę, wlecze się zaraz za mną wspomnienie książki, w której dane miejsce odegrało ważną rolę. Potrafię sięgnąć po mocno starzejące się książki Nienackiego, o ile akcja toczy się w Pradze, albo po Królową Południa tylko dlatego, że muszę ją sobie odświeżyć przed wyjazdem do Hiszpanii.

Kanały Amsterdamu widziane z lotu ptaka przypominają serię koncentrycznych kręgów wyłaniających się z centrum miasta. Camusa nawiązał zatem do kręgów piekła, z których ostatnim jest dzielnica czerwonych latarni i zarazem lokalizacja baru Mexico City (to tutaj co noc przychodzi Clamence snując swoją opowieść). 

"(...) koncentryczne kanały Amsterdamu przypominają kręgi piekła. Mieszczańskiego piekła, oczywiście, zaludnionego złymi snami. Kiedy przybywa się z zewnątrz, w miarę przechodzenia przez te kręgi, życie, a więc i jego zbrodnie stają się gęstsze, bardziej ciemne. Tu jesteśmy w ostatnim kręgu". 

Upadek Clamence’a to nie tylko utrata pozycji społecznej i majątku - to wejście w kręgi piekieł: mroczne, dantejskie podziemia Amsterdamu. Paraleli jest więcej (Holocaust, II wojna światowa i dzielnica żydowska istniejąca "do momentu, kiedy nasi bracia hitlerowcy oczyścili teren"). Nic dziwnego, że po latach, po tragediach, po wydarzeniach - nie przestaje fascynować siła egzystencjalnej koncentracji człowieka na własnej osobie. Resztę trzeba czytać i smakować...