środa, 23 czerwca 2021

Norman Lewis "Głosy starego morza"

Ta książka leczy z wielu przypadłości. Na przykład z naiwnego przekonania, że w Hiszpanii - lub jakimkolwiek innym skrajnie "uturystycznionym" kraju można dzisiaj napotkać jakiekolwiek ślady autentyczności. A także z przekonania, że owej "autentyczności" faktycznie pragniemy. 

Obraz hiszpańskiej wioski, który wyłania się z powieści Lewisa odziera z uroku pocztówkowy obraz znany z folderów turystycznych i perfekcyjnie skrojonych programów wycieczek. Wszechobecny brud, odór i trudne relacje z milczącymi i hermetycznymi społecznościami są dalekie od naiwnych wyobrażeń o kraju flamenco (zresztą samo flamenco - jako pogardzany produkt kultury cygańskiej - nie jest otaczane przez mieszkańców wioski nawet pozorami szacunku czy akceptacji). Otwarcie się na turystów oznacza nie tylko nieustające zdziwienie tubylców zaskakującymi potrzebami i oczekiwaniami przyjezdnych, ale także nieuchronne wstrząsy, które powoli zamieniają się w spektakl samozniszczenia.

Książka leczy też z panicznego przekonania, że oto żyjemy w trudnych czasach, pełnych niepokoju i lęków, jakich wcześniej rzekomo nie bywało. Świat sportretowany przez Lewisa przechodzi okres dramatycznych zmian i wstrząsów spowodowanych nie tylko przez napływ Innych, ale także zmiany klimatyczne, które uderzają w podstawy miejscowej kultury. Lewis dostrzega te wszystkie zjawiska i opisuje bardzo drobiazgowo, a jest nie tylko uważnym obserwatorem, lecz także uczestnikiem wydarzeń.

Miejsce, w którym szukał odpoczynku i wycofania się po wojnie, okazuje się wypełnione emocjami i tłumioną energią, które coraz słabiej kontroluje rządząca się swoimi prawami społeczność. Dziwny splot maczyzmu i kultury matriarchatu (wspaniały portret Babci), uzależnienie od świata przyrody (wymierające dęby korkowe i coraz bardziej zawodne łowiska), relacje międzyludzkie i relacje z naturą (także tą oswojoną), skomplikowany system zasad, zwyczajów, przesądów - stanowią oczywiście fundament miejscowej tradycji, ale też trudną do wyrwania kotwicę, które nie pozwala otworzyć się na to co nowe i inne. 

Naruszenie utrwalonych struktur przeraża, ale też zdaje się nieuchronne. Niestety zmiany nie mogą nastąpić bezboleśnie, kiedy brutalna tradycja ściera się z okrucieństwem bezlitosnych zmian. Starcie tych sił decyduje o sile powieści - z historii pojedynczej wioski powstaje metaforyczna przypowieść o walce i oporze, jakie towarzyszą ludziom przez wieki.