Nie chcę już dłużej uciekać. rozpędzać się na oblodzonym
parapecie, huśtać pod linami wysokiego napięcia. Objadać
życiem na stojąco, parząc tłuste palce. Potem wymiotować
w plastikowy kubek i znowu stawać w kolejce do lady.
Zamiast pocałunku – seks, zamiast snu - drzemka na peronie,
nawet książki czytam cztery jednocześnie.
Z trotylem pod abayą nie można przecież zwyczajnie
przechadzać się po parku, lizać lodów w wiklinowym fotelu.
Rozbierz mnie wreszcie. Do skóry, włosów, bieli paznokci.
Krzyku tłumionego zapinką zegarka. Wyjmij z ręki granat,
zatrzymaj