wtorek, 2 lutego 2021

Maria Stiepanowa "Pamięci, pamięci"

 

Jest w tej książce coś z Rzeczy, których nie wyrzuciłem Marcina Wichy i Konteneru Marka Bieńczyka. Jest opowieść o pamięci, która nie istnieje sama w sobie: wymaga wspomnienia i artefaktów, które je pobudzają.

Czym w ogóle jest pamięć? Co po nas zostanie? Czy można w pełni opowiedzieć czyjekolwiek losy - przypomnieć wszystko, co się przydarzyło, aby zrozumiał tę osobę każdy, nawet jeśli wcześniej jej nie znał? Książka Marii Stiepanowej Pamięci, pamięci pojawiła się w Rosji w 2018 r., który ogłoszony był Rokiem Pamięci. Jej przewodnim tematem jest opowieść o tym, jak wielka historia przekłada się na historię rodziny. Ale jest to także książka o tym, jak pracować z archiwum rodzinnym, jak dostrzegać przeszłość w teraźniejszości, jak zrozumieć siebie w teraźniejszości poznając minione czasy i zdarzenia.

Stare fotografie z nieznanymi twarzami, notatki domowe, pamiętnik z zapiskami pozornie pozbawionymi znaczenia, pocztówki, listy... Autorka pisze o historii rodziny, wspomina, że ​​chciała się tym zająć już we wczesnej młodości, od chwili, gdy przeżyła swoją pierwszą miłość i pierwsze rozczarowanie. Nagle zdaje sobie sprawę, że materiał archiwum rodzinnego nie tylko nie odzwierciedla globalnych wydarzeń, ale nie tworzy też pełnego wizerunku żadnego z członków rodziny.

Jak mówić o pamięci, skoro wydarzenia ostatniego stulecia doprowadziły do tego, że ludzie przestali tę pamięć pielęgnować, zrywają korzenie, wyrzekają się przeszłości i swoich przodków, zmieniają nazwiska, narodowość, a nawet fałszują daty urodzenia? Dla bezpieczeństwa, ze strachu, z braku poszanowania historii rodziny, z obojętności, albo po prostu dlatego, że chcą rozpocząć nowe życie bez ciągnących się za nimi traumatycznych wspomnień. Z wrażliwością i świadomością autorka opowiada historię rodziny rosyjskich Żydów, historię niespełnionych nadziei.

Narratorka zadaje wiele pytań, krok po kroku zbiera materiały o rodzinie, czasach, moralności i okolicznościach, w wyniku czego powstaje książka nie tyle o jej przodkach, co o niej samej. Dorastając dochodzi do wniosku, że rzeczy nie zachowują pamięci - pamięć skrywa się gdzieś głębiej: w jakimś nagle odkrytym związku, nagłym zrozumieniu osoby, której już dawno nie ma wśród nas. Przestajemy ja wówczas osądzać, czujemy, że moglibyśmy zrobić to samo. W tym zrozumieniu zaczyna się manifestować pamięć o rodzinie.

Książka napisana jest pięknym językiem figuratywnym - wszak autorka jest poetką, która nagle odkryła prozę. Pamięć w książce staje się nagle nie tylko tematem, ale także metodą, powstaje pod wpływem zalewu wspomnień. Tekst Stiepanowej ma przejrzystą strukturę: wszystko jest na swoim miejscu i nie ma nic zbędnego. Wyprowadza czytelnika z automatyzmu percepcji i stale utrzymuje go w stanie pobudzenia intelektualnego i emocjonalnego. Dlatego trudno jest czytać tę książkę żarłocznie: jest interesująca, ale bogata, wymaga przystanków, zamyślenia, zapamiętania.

Tekst jest bogaty kulturowo, zawiera liczne odniesienia do poezji i losów poetów, pisarzy, stylów architektonicznych, teatru, wydarzeń historycznych itp. Zakłada szerokie doświadczenia czytelnika, bada relacje kulturowe i historyczne. Mylące okazuje się pierwsze wrażenie, kiedy być może spodziewamy się sagi rodzinnej Ginzburgów, Guriewiczów, Stiepanowów. Ale to nie jest typowa powieść rodzinna, lecz swoista panorama i esej o pamięci. Pojawiają się bohaterowie tamtego czasu: Mandelsztam, Cwietajewa, Charms... Terminy znane z podręczników światowej kultury artystycznej plączą się z nazwami operacji wojskowych, historycznymi anegdotami i zbiorami dat - wszystko to nabiera rytmu, pulsuje. Stiepanowa wplata w swoją opowieść różne punkty widzenia, pokazuje jak fabrykuje się pamięć.