Igor Diatłow: https://www.obozrevatel.com/russia/svyazyivali-i-odevali-naruchniki-vskryilis-strashnyie-uvechiya-rukovoditelya-gruppyi-dyatlova.htm |
Alice Lugen to Polka pisząca pod pseudonimem., dziennikarka śledcza badająca głównie problemy współczesnej Rosj i historię ZSRR. W Tragedii na przełęczy Diatłowa opisuje wydarzenia z ze stycznia 1959 roku, kiedy grupa studentów i absolwentów Politechniki Uralskiej, w ramach świętowania zjazdu KPZR planowała zdobyć górę Otorten w Uralu Północnym. O tej porze roku trasa tego typu zaliczana była do III kategorii - najbardziej ryzykownej - z temperaturami spadającymi do -30 st. C. 28 stycznia jeden z członków ekspedycji, Jurij Judin, postanowił zawrócić. Nigdy więcej nie zobaczył swoich kolegów. Gdy minął przewidywany termin powrotu grupy do punktu wyjścia, na poszukiwania wyruszyła ekipa ratunkowa. 26 lutego na zboczach "Góry Śmierci", około 20 km na południe od miejsca docelowego, znaleziono namiot grupy, który był poważnie uszkodzony. Pozostawiono w nim rzeczy należące do uczestników wyprawy.
Tragiczne zakończenie wyprawy owiane jest tajemnicą: obozujący na zboczu góry turyści z niewiadomego powodu rozcięli namiot, wybiegli i rozpalili kilkaset metrów dalej ognisko z wielkim trudem zdobywając drewno (śledczy odnotowali fragmenty tkanki na jedynym drzewie w okolicy). Nikt nie przeżył owej nocy – ale wbrew oficjalnemu sprawozdaniu z wyników śledztwa prokuratorskiego z lat 60. XX w. - studenci nie zmarli zapewne z powodu hipotermii, gdyż u wielu z nich znaleziono liczne urazy, ślady krwotoku z nosa, sińce na twarzy, złamania. Władze radzieckie przeprowadziły dochodzenie w celu ustalenia przyczyn tego dziwnego dramatu, ale po trzech miesiącach zamknęły je, dochodząc do wniosku, że śmierć wędrowców spowodowała "siła natury". Wobec braku ocalałych, sekwencja wydarzeń w nocy z 1 na 2 lutego do dziś nie jest jasna i doprowadziła do powstania niezliczonej ilości mniej lub bardziej wymyślnych teorii, od morderczych yeti po tajne eksperymenty wojskowe. Tajemnica dotyczy także samego przebiegu śledztwa: prokurator zamknął je nagle podając, że przyczyną śmierci turystów była „potężna siła”.
Autorka dokonała niesamowitej rzeczy - pozyskanie materiałów z rosyjskich archiwów musiało być nadzwyczajnym wyzwaniem, wiele z nich okazało się jednak utajnione lub dawno zniszczone. Ten swoisty reportaż jest podzielony na kilkanaście rozdziałów, w których autorka
opisała przygotowania i przebieg wyprawy, wprowadziła drobiazgowo sylwetki jej uczestników, przedstawiła przebieg akcji poszukiwawczej oraz śledztwa. Jeszcze większą wartością książki jest znakomity obraz warunków rozwoju współzawodnictwa turystycznego (w szczególności wspinaczek wysokogórskich) w ZSRR. Dla osób zaintersowanych historią rozwoju turystyki może to być dodatkowy smak - trudno oprzeć się wrażeniu, że ówczesna turystyka była po prostu kolejnym obszarem szkolenia parawojskowego i nie miała nic wspólnego z dzisiejszym skojarzeniem wypraw wysokogórskich.
Lugen stara się zachować suchy, lakoniczny styl, dystans do całej sprawy, nie wtrąca prywatnych przemyśleń i nie sugeruje prawdziwości tej, czy innej teorii. Rzetelnie opisuje wydarzenia, choć z wielka uwagą i współczuciem odnosi się do problemu tych zagadkowych śmierci i cierpienia rodzin, które latami, bez skutku usiłowały uzyskać odpowiedź na pytanie, co przytrafiło się ich bliskim. Nie sposób obojętnie traktować zdjęć młodych, fantastycznych ludzi, którzy wzięli udział w tej wyprawie, nie wiedząc, że będzie ostatnią w ich życiu. (Ograniczenia wydawnicze sprawiły, że nie wszystkie fotografie, jakie zdobyła Alice Lugen zostały opublikowane w książce - ale ich obszerne archiwum autorka umieściła na stronie dedykowanej tej tragedii: https://diatlow.pl/).
Formalnie książka jest reportażem, ale czyta się ją jak porządny thriller. Zapada w pamięć na długo!