środa, 20 stycznia 2021

Igor Jarek "Halny"


Podobno, kiedy wieje halny, to się dzieją złe rzeczy. Podobno to wcale nie jest prawda, ale i tak obiegowa mądrość jest ważniejsza. A w książce Igora Jarka dzieje się dużo złych rzeczy - w rytmie hiphopu. Ten rytm jest szczególną wartością i nowością - nie sposób odłożyć książki, dopóki nie skończy się cały utwór.

Gorzej jest z sama opowieścią - wrażenie odgrzewanych kawałków ze Smarzowskiego i Pasikowskiego z dodatkiem lukru (płaczący gansgsterzy) i intelektualnych wtrętów, które osłabiają fantastyczną warstwę językową, niecodzienną frazeologię, która świadczy o niebywałym słuchu do slangu i wyczuciu kulturowym. Ta sprawność językowa jest genialną siłą Jarka, a nadmiar emocji i melodramatyzmu niepotrzebnie ją osłabia.

Książka nie jest całkiem nowa, bo Królowa została opublikowana w Dialogu (10/2018), a Nowohucka kolęda w Twórczości (grudzień 2018). Z tego względu określenie debiut nieco mnie zaskakuje.