sobota, 28 listopada 2020

Camilla Läckberg "Księżniczka z lodu"

  

I znowu lekki oddech - od pracy i cięższej lektury... 

Moją uwagę na Camillę Läckberg zwróciła Katarzyna Tubylewicz, która sama pisze smakowicie, wiec tym chętniej ufam jej osądom. Księżniczka z lodu jest pierwszym tomem sagi kryminalnej, której akcja rozgrywa się we Fjällbacka na zachodnim wybrzeżu Szwecji. Książki Camilli Lackberg doczekały się zresztą adaptacji filmowych, powstał też serial na podstawie jej powieści (Niemiecki bękart, Morderstwo w Fjällbace).

Ta konkretna część trzyma w napięciu do ostatnich stron. Jeśli myślisz, że w połowie książki rozgryzłaś fabułę albo ostatnie zdania powieści rzucą trochę światła na to, co się w niej działo - jesteś w błędzie. I takie właśnie cząstkowe zaskoczenia stanowią w mojej opinii o tym, czy kryminał jest dobry - pozwalają bawić się samodzielnym zgadywaniem i tworzą podstawę dla swoistej gry między autorem a czytelnikiem. Może właśnie ten interaktywny charakter kryminałów decyduje o ich nadzwyczajnej popularności?

Już na wstępie powieści okazuje się, że samobójstwo - jak to w kryminałach bywa - jest w rzeczywistości morderstwem, intryga ma źródło w przeszłości a losy bohaterów są równie zawiłe, jak losy niektórych czytelników. Przedziwny splot wydarzeń jest jednak dalece prawdopodobny, co sprawia, że powieść nie irytuje ani naiwnością, ani zbytnim przekombinowaniem. Pochłania się te 400 stron z wielką przyjemnością :-)