Pozornie surrealistyczna, a nawet cyniczna powieść, na pewno pełna okrucieństwa - ale zarazem zawierająca zaskakującą dawkę czułości, która pojawia się w najmniej oczekiwanej formie, z najmniej oczekiwanej strony. Powieść osadzona po trosze w konwencji westernu, ale westernu przetworzonego na tysiąc sposobów w formie nadzwyczajnej zabawy - nieco inaczej niż to się zdarza w przypadku wszelkich antywesternów, pastiszów, spaghetti westernów, sag rodzinnych czy hybrydowych tworów braci Coen. Tu nadzwyczaj poważne fragmenty mieszają się z szokującymi scenami pełnymi absurdu i przedziwnego humoru, co ułatwia postać głównego bohatera - Thomasa - prostego obserwatora niezwykłych wydarzeń.
Zapewne trudno z dzisiejszej perspektywy zrozumieć, co znaczyło być biednym Europejczykiem samotnie przybywającym do USA w latach 40. XIX w. Przemierzać dziki, nieoswojony i całkiem obcy kraj, pełen zaskakujących zagrożeń i nieznanych praktyk. Uczestniczyć w eksterminacji Indian, będąc ciągle jeszcze dzieckiem. Walczyć o przetrwanie w dowolny możliwy sposób - choćby przebierając się w damskie stroje na tańce w górniczej osadzie. I w całej tej zawierusze - zakochać się w drugim mężczyźnie.
Zapewne trudno z dzisiejszej perspektywy zrozumieć, co znaczyło być biednym Europejczykiem samotnie przybywającym do USA w latach 40. XIX w. Przemierzać dziki, nieoswojony i całkiem obcy kraj, pełen zaskakujących zagrożeń i nieznanych praktyk. Uczestniczyć w eksterminacji Indian, będąc ciągle jeszcze dzieckiem. Walczyć o przetrwanie w dowolny możliwy sposób - choćby przebierając się w damskie stroje na tańce w górniczej osadzie. I w całej tej zawierusze - zakochać się w drugim mężczyźnie.
Niewątpliwie należy uznać tę książkę za powieść łotrzykowską (pikarejską? ;-), o szalenie wartkiej akcji, stylizowaną na autobiografię, snutą z gawędziarskim zacięciem, barwnym językiem, pełnym fantastycznych zwrotów, świetnie opisujących nadzwyczaj trafne obserwacje bohatera. Książka tylko pozornie stanowi kopię produktu kultury masowej - w rzeczywistości odróżnia ją nie tylko bujny język i wspaniałe sformułowania, ale także rodzaj zadumy nad okrucieństwem świata, w którym ostatecznie jedyne co warto ocalić, to uczucie do drugiego człowieka.
Szokujące opisy niedożywionych dzieci, terroryzowanych kobiet, pól walki usłanych odciętymi kończynami, nie pozwala na proste porównanie do westernu, w którym zazwyczaj - pomimo strzelaniny - wszystko pozostaje idealne, świeże i wdzięczne. W tej powieści ocalenie ludzkich uczuć wydaje się absolutnie fantomowe.
Niesamowity jest sposób, w jaki Thomas relacjonuje wojnę: znajduje swój własny głos – precyzyjny, chwilami skromnie rzeczowy lub dosadny, chwilami zaś czuły, często dowcipny, ale zawsze wierny emocjom. Język Thomasa to język agnostyka i epika, który patrząc na świat, chce po prostu opisać, „jak było”. Możemy napawać się tą opowieścią dzięki wspaniałemu tłumaczeniu Jędrzeja Polaka, który nie gubi nic z pulsującego rytmu tej opowieści.
Po części to opowieść o próbie ocalenia uczuć, ale w dużej części także obrazoburcze ujęcie mitu założycielskiego Ameryki. Zbudowanej nie tylko na ciężkiej pracy i kreatywności, ale także (przede wszystkim?) na okrucieństwie, wyzysku i bezsensownie przelanej krwi. Naturalistyczny pietyzm może szokować, ale chyba nie bardziej niż ówczesne realia odromantyzowanego Dzikiego Zachodu.
Szokujące opisy niedożywionych dzieci, terroryzowanych kobiet, pól walki usłanych odciętymi kończynami, nie pozwala na proste porównanie do westernu, w którym zazwyczaj - pomimo strzelaniny - wszystko pozostaje idealne, świeże i wdzięczne. W tej powieści ocalenie ludzkich uczuć wydaje się absolutnie fantomowe.
Niesamowity jest sposób, w jaki Thomas relacjonuje wojnę: znajduje swój własny głos – precyzyjny, chwilami skromnie rzeczowy lub dosadny, chwilami zaś czuły, często dowcipny, ale zawsze wierny emocjom. Język Thomasa to język agnostyka i epika, który patrząc na świat, chce po prostu opisać, „jak było”. Możemy napawać się tą opowieścią dzięki wspaniałemu tłumaczeniu Jędrzeja Polaka, który nie gubi nic z pulsującego rytmu tej opowieści.
Po części to opowieść o próbie ocalenia uczuć, ale w dużej części także obrazoburcze ujęcie mitu założycielskiego Ameryki. Zbudowanej nie tylko na ciężkiej pracy i kreatywności, ale także (przede wszystkim?) na okrucieństwie, wyzysku i bezsensownie przelanej krwi. Naturalistyczny pietyzm może szokować, ale chyba nie bardziej niż ówczesne realia odromantyzowanego Dzikiego Zachodu.