Niezmiennie coś mnie pociąga w literaturze opartej na burzliwej i trudnej historii Hiszpanii. Może po prostu szukam potwierdzenia, że Polska w swoim mesjanistycznym cierpiętnictwie wcale nie zasługuje na więcej szacunku czy współczucia niż inne kraje? Hiszpania jest tym ciekawszym przykładem, że długo pozostawała państwem ultrakatolickim, co sprawiało, że etykieta "Chrystusa narodów" niejako kleiła się do niej - może nawet bardziej niż do Polski. Dyktatura Franco i wlokące się latami rozliczenia z tą epoką sprawiają, że bez końca można grzebać w hiszpańskich bebechach i szukać tematu dla powieści. Mistrzem pozostaje dla mnie Jaume Cabre, ale odkryty niedawno del Arbol potrafi także po mistrzowsku snuć na wpół kryminalne, na wpół historyczne opowieści.
Pomimo, że historia umocowana jest w okresie wojny
domowej w Hiszpanii i ukazuje jej konsekwencje
dla współczesności, to jej osią jest nie polityka, lecz problem niełatwych wyborów z tamtych czasów, które wpływają na życiorysy
kolejnych pokoleń.
Bohaterem tej powieści jest zdrada: ta prywatna rodzinna, małżeńska, między dziećmi, między dziećmi i ich rodzicami, dziejąca się w cieniu wielkiej polityki, która jakoby miałaby ją usprawiedliwić. W obliczu wielkiej historii wszystkie inne relacje i uczucia blakną, staja się nieważne, szkodliwe, uciążliwe, przeszkadzają w realizacji celu lub zwyczajnie komuś zagrażają. Niby nic nowego, ale w powieści aż duszno jest od tego zaprzaństwa: nikt na nikogo nie może już liczyć, nikomu ufać, oczekiwać pomocy. W zakłamanym, obłąkanym świecie najnormalniejszą relacją staje się relacja między więźniami, najbardziej ludzkimi odruchami - odruchy wycieńczonych żołnierzy wobec własnych ofiar.
Fabuła trzyma w napięciu i wymaga wielkiej uwagi: nie tylko dlatego, że akcja "skacze" nieustannie między okresem wojny domowej i współczesnością, ale także dlatego, że rola poszczególnych osób tego dramatu nie od razu jest oczywista - czasem nawet długo nie znamy czyjegoś imienia a zwroty akcji odsłaniają dopiero oblicze nowej postaci i jej rzeczywisty charakter. Czas w tej opowieści nie leczy ran, ale powoduje kumulowanie nieszczęść, bólu i wzajemnej nieufności.
Nie ma tu i nie może być "szczęśliwego zakończenia" - nawet ci, co zdołali przeżyć koszmar dawnych dni i odgrzanych konfliktów, pozostaną tylko poranionymi, samotnymi istotami.