poniedziałek, 6 maja 2019

Víctor del Árbol "Wybrzeże śmierci"


Kolejna wspaniała opowieść Arbola o fatalizmie ludzkiego życia, przeszłości, która nieubłaganie do nas wraca i niestrudzonej walce człowieka o to, by zacząć od początku i zawsze iść na przód. I jak zwykle mnóstwo odniesień historycznych, które tym razem nie ograniczają się do reżimu frankistowskiego w Hiszpanii, ale także okresu argentyńskiej Brudnej Wojny (Guerra sucia), której początek wyznacza 24 marca 1976 roku, kiedy władzę w Argentynie przejęła prawicowa dyktatura wojskowa generała Jorge Videli. Zamach stanu spowodował zawieszenie wszelkiej działalności politycznej i początek wieloletniego terroru wobec ludzi podejrzanych o nieprzychylne nastawienie wobec władz. Echo tych wydarzeń, aresztowań, tortur i morderstw, a także Operacji Różaniec (Operación Rosario), którą znamy jako wojnę o Falklandy i dramatów rodzin, których członkowie znikali na zawsze (desaparecidos), co chwila przewijają się w tej powieści. 

Ale Wybrzeże śmierci to przede wszystkim znakomity thriller i kawał wciągającej literatury. Autor jak zwykle wymyka się wszelkim schematom i zamiast zbudować prostą, przejrzystą fabułę - nieustannie komplikuje ją i nawarstwia. Wybrzeże śmierci nie jest typową literaturą historyczno-obyczajową - to, gdzie bohaterowie znajdują się dziś jest wypadkową zdarzeń z przeszłości. Każda z postaci wnosi coś istotnego i szczególnego do powieści, każda jest mistrzowsko sportretowana i prowadzi po meandrach swojego życia, bolesnych dramatach, bo „każdy ma życie, które nie mieści się na kartce ani na zdjęciu” . To sprawia, że klimat powieści jest niezwykle ponury, kłębi się od sekretów i kłamstw, choć przewijają się także wątki nadziei, wiary, przebaczenia i otuchy.

Jak to często dzieje się w przypadku takich powieści, mamy tutaj do czynienia ze schematem "oprawcy i ofiary", których role momentami się przenikają. Niby od razu wiadomo, kim jest "ten dobry", ale już co do "złego" - można mieć chwilami wątpliwości. A i "dobry" nie jest kryształowo czysty. Na kilku płaszczyznach pojawia się tu wątek rodzicielstwa, odpowiedzialności za chore dziecko i cierpienia po stracie dziecka, ale także samosądu i nadzwyczajnego okrucieństwa. Inny ważny wątek - to wątek szaleństwa w różnych odmianach. Nawiązuje do niego cytat z Gilberta K. Chestertona na początku książki: "Szaleniec jest człowiekiem, który postradał wszystko oprócz rozumu".

Kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że Víctor del Árbol umie pisać. Doskonale łączy ze sobą zwykłą, rzemieślniczą prozę z akcentami literatury wysokiej, zaangażowanie historyczne - z solidnym, porywającym kryminałem.

Przepiękna jest dedykacja: "Dla mojej towarzyszki życia, Loli, bo tylko ona patrzy na mnie tak, żeby mnie zobaczyć. Miłość jest także i tym..."