poniedziałek, 28 stycznia 2019

Maria Konopnicka
Capri


Ca­pri? Wi­dzia­łam. Świat tam wy­ku­ty ze ska­ły.
Brzeg dzi­ki, po­szar­pa­ny, sa­mot­ny i pu­sty.
Pół­na­gi, skra­wym szma­tem prze­wią­za­ny chu­s­ty,
Ry­bak z por­tu Ca­re­ny ogień pali mały.

Trzesz­czą kol­cza­ste su­chych alo­esów chru­sty,
Gru­by liść ża­rem tle­je, jak pa­py­rus bia­ły,
Na któ­rym daw­ne wie­ki ze wstrę­tem spi­sa­ły
Ty­be­riu­szo­wej krwa­wy pa­mięt­nik roz­pu­sty.

Siądź w ło­dzi, przy ogni­sku, na sie­ci tych pęku,
Nad ci­szą mo­drej toni zniż czo­ło na ręku
I słu­chaj, co ci pra­wi ry­bak drżą­cy, sta­ry...

Ty­be­riusz?... Au­gu­stus?... Nie, on o nich nie wie!
Lecz pa­trząc mrocz­nym okiem w ga­sną­ce za­rze­wie
Głód i nę­dzę swą skar­ży... To jego ce­za­ry!


Maria Konopnicka