Poruszające wspomnienia jednej z kobiet uprowadzonej z rodzinnej miejscowości, jak wiele innych młodziutkich dziewcząt, na polecenie dyktatora. Wstępem do piekła był „magiczny dotyk”, czyli określenie z żargonu pułkownika Muammara Kaddafiego i jego najbliższego otoczenia. Kiedy libijski dyktator wizytował szkoły podstawowe i wypatrzył wśród dzieci jakąś uczennicę, podchodził do niej i kładł jej rękę na głowie. Głaskał ją i się do niej uśmiechał. W tej samej sekundzie była zgubiona - następnego dnia po to dziecko – z reguły dziewczynki miały po czternaście, góra szesnaście lat – następnego dnia po to dziecko przyjeżdżali samochodem terenowym jego goryle. W kompleksie Bab al-Azizija, twierdzy Kaddafiego w Trypolisie, dyktator mógł je brutalnie gwałcić i się nad nimi znęcać.
Proceder ten trwał przez cały okres trwania reżimu, czterdzieści lat, od roku 1969 do 2011. Wszystkie dziewczynki musiały zwracać się do dyktatora „papo Muammarze”. Najmłodsze miały dwanaście lat. W miarę jak podrastały powiększały zastępy pałacowych służących, nie mając już powrotu do swoich rodzin (rodzice wyrzekali się splamionych córek). Umundurowane towarzyszyły mu podczas publicznych wystąpień, choć wbrew rozsiewanym plotkom nie były wcale mistrzyniami sztuk walki ani komandoskami - jedynie jego kochankami lub ofiarami gwałtów. Świat się na to znakomicie nabierał - zapewne szczególnie męscy przywódcy fantazjujący o podobnych "amazonkach". Wstrząsająca scena wizyty Camerona (i wielu innych europejskich przywódców), którzy uwierzyli w bajki o żeńskich bojówkach Kaddafiego, stanowiących jego straż przyboczną.
Jak zwykle powraca pytanie o to, czy świat demokratyczny ma prawo/obowiązek podejmować interwencję w przypadku jawnego łamania praw człowieka? Czy różnice kulturowe mogą być usprawiedliwieniem bierności i obojętności? Jeśli wyjść poza wąski przypadek nałożnic Kaddafiego i zastanowić się nad sytuacja Ujgurów w Chinach - czy to wpłynie na odpowiedź? Kiedy można wtrącać się w wewnętrzne sprawy innych państw i kultur, a kiedy założyć, że to tylko godna szacunku odmienność? Czy pozbawianie polskich kobiet prawa do samostanowienia to wewnętrzna sprawa Polski, w której nie powinna zabierać głosu UE, czy przejaw demoralizacji władzy, równie haniebny, jak organizowanie pogromów albo wywalanie studentów z uczelni za nieprawomyślność?