Czy można napisać fascynującą historię miłosną, jeśli zostanie ukryta płeć jednego z kochanków?
Próbuje tego dokonać brytyjska pisarka w swojej czwartej powieści (The Passion, 1988; Sexing the Cherry, 1990; itd.). W polskim przekładzie efekt ten niestety szybko zostaje zakłócony koniecznością użycia trybu osobowego, ale nawet wtedy tożsamość narratora pozostaje nieco splątana, jak w Orlandzie Wirginii Woolf. Wiemy, że narrator(ka) mieszka samotnie w Londynie, zajmuje się niezależnym tłumaczeniem tekstów z rosyjskiego na angielski, ma zmienne upodobania erotyczne (raz mężczyźni, raz kobiety) i potrafi walczyć w razie prowokacji.
Kiedy decyduje się zamieszkać z miłą, mało wymagającą Jacqueline, na horyzoncie pojawia się Louise: australijska rudowłosa piękność, która przez dziesięć lat była żoną bogatego Żyda Elgina. Louise jest zauroczona postacią narratora ("byłeś najpiękniejszym stworzeniem mężczyzny lub kobiety, jakie kiedykolwiek widziałam"). Kochankowie spędzają razem pięć szczęśliwych miesięcy, zanim Elgin zdradzi wielka tajemnicę Louise, decydującą o dalszych decyzjach i kolejach losy tego przedziwnego trójkąta.
Wydaje mi się jednak, że ani ta przedziwna tajemnica, ani zabawy tożsamością płciową nie stanowią szczególnej wartości tej powieści. Ciekawsze są znacznie prostsze pytania: czy weteran "sportów sypialnianych" może nadal stworzyć udany związek? znaleźć wielką miłość? czy wielokrotne związki i porzucenia pozwolą kiedykolwiek odnaleźć się w intymności?
Czy patrzysz na nią i pragniesz jej? Czy patrzysz na nią i zauważasz ją?