czwartek, 12 września 2024

Mai Mochizuki "Kawiarnia pod Pełnym Księżycem" (tłum. Barbara Słomka)

Książka Mai Mochizuki to drobna, pełna uroku powieść, która próbuje pogodzić dwie, wydawałoby się odległe ambicje: być zarazem „comfort book” — lekko podnoszącą na duchu opowieścią o stratowanych życiach — i współczesnym realizmem magicznym z silnym rdzeniem symbolicznym. Centralnym pomysłem jest tytułowa kawiarnia, pojawiająca się jedynie podczas pełni księżyca i prowadzona przez koty, które serwują nie tyle napoje, ile — w metaforycznym ujęciu — rozwiązania dla ludzi zbłąkanych w swoich wyborach życiowych. Pomysł jest prosty i znajomy: każdy klient otrzymuje to, czego w danym momencie najbardziej potrzebuje, a koty, konsultując gwiazdy, odsłaniają, gdzie życie mogło zboczyć z właściwej drogi. Ten koncept działa na poziomie mitotwórczym — kojarzy się z japońską tradycją opowieści o wdzięczności wobec zwierząt, i z archetypiczną potrzebą „miejsca, które leczy”.

Na plus należy zapisać lekkość stylu i subtelność tonu. Powieść nie przygniata moralitetami; raczej operuje krótkimi, skupionymi epizodami, które pozwalają czytelnikowi oddychać i wchodzić w intymne fragmenty biografii bohaterów — przegranego scenarzysty, reżysera, który utknął w rutynie, fryzjerki, marzącej o "czymś więcej" czy nieprzystosowanego do świata cyfrowego webmastera. Ten kolaż postaci o różnych problemach współtworzy łagodny rytm powieści: każda historia zaczyna się w klimacie melancholii i kończy się cichym, satysfakcjonującym „oddechem ulgi”. Ta przyjazna miękkość narracji określana jest trafnie jako „gentle fantasy”.

Jednak w tej samej prostocie kryje się główna wada książki: zbytnie uproszczenie, a nawet naiwność. Rozwiązania proponowane przez kawiarnię bywają zbyt dosłowne lub niewystarczająco uzasadnione fabularnie — jakby autorce zależało bardziej na terapeutycznym zakończeniu niż na dramatycznej konsekwencji wyborów postaci. Motyw astrologiczny, obecny w formie horoskopów i gwiezdnych wskazówek, nieraz pełni rolę dekoracyjną zamiast krytycznie eksplorować wpływ losu i wolnej woli. W efekcie lektura przypomina seans kojących aforyzmów — może i miły, ale naiwnie przewidywalny.

Mochizuki umiejętnie wykorzystuje symbolikę kotów, które są nie tylko słodkimi zwierzakami, ale postaciami, które funkcjonują na styku ironii i mądrości. Koty bywają przewodnikami, czasem lustrami odbijającymi ludzkie słabości. To jednak również element, który może zawęzić krąg odbiorców: miłośnicy kotów i klimatów „cozy” znajdą tu dużo dla siebie, czytelnicy oczekujący głębszej, moralnej ambiwalencji czy eksperymentu formalnego — mogą poczuć niedosyt. Myślę, że książka zyska tyluż entuzjastów, chwalących ciepło i uspokajającą aurę, co i krytyków, zarzucających słodkawą naiwność. 

Podsumowując: "Kawiarnia..." to literacka herbatka z dodatkiem kremowej śmietanki — lektura idealna na pochmurny wieczór, kiedy potrzebujemy prostego katharsis. Jej zalety to liryczny język, walor terapeutyczny i umiejętność tworzenia przyjaznej atmosfery; jej wady — konwencyjne, naiwne zakończenia, miejscami powierzchowne potraktowanie motywów i skłonność do uproszczeń. Dla czytelników szukających ciepła, delikatnego uroku i odrobiny magii książka będzie satysfakcjonująca; dla tych, którzy oczekują literackiej prowokacji czy wyrafinowanej ironii — pozostawi wrażenie dojmującego niedosytu. Nie nastawiajmy się na intelektualne wyzwanie ;-)