piątek, 11 września 2020

Ferdinand von Schirach "Sprawa Colliniego"

Zaszufladkowanie tej prozy w obszarze "kryminału" i "sensacji" czyni jej wielka szkodę i niesprawiedliwość. Opowieść o zemście ustępuje tu bowiem miejsca obezwładniającemu dramatowi jednostki, której odmówiono prawa do dochodzenia sprawiedliwości.

Podobno Sprawa Colliniego stała się równie wielkim wydarzeniem literackim w Niemczech, jak swego czasu Lektor Bernharda Schlinka. Tu także nazistowska przeszłość okazuje się kluczem do rozwikłania tajemnicy morderstwa. Co więcej, nasuwa się skojarzenia z biografią rodziny Ferdinanda von Schiracha (dziadek autora, Baldur, był przywódcą Hitlerjugend i wiernym wyznawcą Hitlera, skazanym w Norymberdze na dwadzieścia lat więzienia). 

Opowieść otwiera zbrodnia, która wkrada się w pozornie sielankową codzienność. Obrońcą z urzędu zostaje młody, niedoświadczony adwokat, który stopniowo odkrywa nie tylko skomplikowane motywy, jakie skłoniły mordercę do zabicia sędziwego człowieka, ale także absurdalne przepisy prawne, które sprawiły, że zbrodnie z przeszłości nie zostały wcześniej rozliczone. Dylematy dotyczące kary, przewiny, zadośćuczynienia, sprawiedliwości i zemsty sprawiają, że ofiara i jej zabójca zamieniają się stopniowo miejscami.

Autor sięgnął w tej książce do jednej z najciemniejszych kart historii Niemiec - sprawy doktora Eduarda Drehera, który w czasach III Rzeszy sprawował urząd pierwszego prokuratora przy Sądzie Specjalnym w Innsbrucku. Zasłynął wówczas z wyjątkowego okrucieństwa i bezwzględności w ściganiu najdrobniejszych choćby przestępstw. Po drugiej wojnie światowej rozpoczął praktykę adwokacką, a już w roku 1951 został zatrudniony w Ministerstwie Sprawiedliwości RFN, jako dyrektor departamentu prawno-karnego, a tym samym jeden z twórców współczesnego prawa. W roku 1968 dokonał on cichego przełomu w prawodawstwie niemieckim, w którym mu nikt nie przeszkodził, a którego następstwa odczuwalne są do dziś. Dzięki niemal kosmetycznej zmianie w zapisach kodeksu, nowe prawo zmieniało kategorię zbrodni wojennych "pomocników", dzięki czemu ulegały one natychmiastowemu przedawnieniu. Praktycznie z dnia na dzień załamało się potężne postępowanie przeciwko Głównemu Urzędowi Bezpieczeństwa Rzeszy, gdyż zbrodnia, która raz uległa przedawnieniu, nigdy nie mogła być ponownie rozpatrywana.

Znakomita książka do pochłonięcia w jeden wieczór i znacznie dłuższych przemyśleń. Napisana w nieco oschłym stylu, przywodzącym na myśl prozę Henninga Mankella, co jednak znakomicie służy pobudzeniu emocji, jakie towarzyszą nam z miarę jak poznajemy dramat rozgrywający się w umysłach bohaterów. Fizyczne i psychiczne okaleczenie ofiar wojny i zachłanne poszukiwanie sposobu poradzenia sobie z osobista tragedią sprawiają, że trudno tej książki nie przeżywać.