45-letnia Marianna Mazzucato urodziła się w Rzymie, ale
większość życia spędziła w USA. Od 2000 r. mieszka w Europie. Była koordynatorem
trzyletniego programu Komisji Europejskiej FINNOV 2009-2012, w którym
zajmowała się innowacjami i ich wpływem na wzrost gospodarczy. Obecnie
jest profesorem Nauki i Technologii na University of Sussex w Wielkiej
Brytanii. Przedsiębiorcze państwo to rozwinięcie raportu przygotowanego przez nią w ramach projektu o tym samym tytule, realizowanego przez brytyjski think tank DEMOS, a finansowanego przez The Open University oraz przez Unię Europejską w ramach 7. Programu Ramowego.
Punktem wyjścia dla Mariany Mazzucatto jest cytat z artykułu pt. The Third Industrial Revolution opublikowanego w kwietniu 2012 r. na łamach The Economist. Jego autor twierdzi, że administracja państwowa zawsze źle radziła sobie z typowaniem technologii, branż i firm, które w przyszłości będą się dynamicznie rozwijać, a wraz z rozwojem technologii informatycznych i wzrostem znaczenia Internetu w komunikacji międzyludzkiej (a tym samym w gospodarce), trend ten ulegnie wzmocnieniu. Była to sugestia, że państwo powinno wycofać się do roli wskazywanej mu przez XIX‑wiecznych myślicieli liberalnych – "stróża nocnego" i ew. technika poprawiającego niedoskonałości rynku, pilnującego, by zasady były jasne i równe dla wszystkich, by prawo było przestrzegane, a siła robocza miała kwalifikacje odpowiadające potrzebom przedsiębiorców. Kwestie związane z rozwojem nowych branż i technologii, powinny w świetle tej interpretacji pozostać domeną sektora prywatnego. Ta neoliberalna ortodoksja ekonomiczna do niedawna stanowiła główny nurt ekonomii, a w sferze polityki gospodarczej trzyma się nieźle także dzisiaj.
Tymczasem Mazzucato wskazuje, że to państwo, a nie prywatni przedsiębiorcy, odpowiada za największe innowacje, w tym liczne przełomowe technologie. Siłę neoliberalnego sposobu myślenia autorka pokazuje na przykładzie zasad finansowania badań naukowych, proponowanych w reakcji na kryzys gospodarczy przez konserwatywny rząd D. Camerona. Dowodzi, że przypisywanie wszystkich zasług sektorowi prywatnemu jest nie tylko błędne, ale przede wszystkim niezgodne z prawdą. Podkreśla, że to wieloletnia polityka państwa, finansującego badania podstawowe, a często również aplikacyjne, zamawiającego konkretne technologie i rozwiązania techniczne, a także wspierającego finansowo i organizacyjnie tworzenie firm i całych branż, leży u podstaw współczesnego rozwoju technologicznego, a tym samym ewolucji cywilizacyjnej.
Najlepiej chyba ilustruje to piąty rozdział (Państwo stoi za iPhonem), w którym autorka wskazuje, że tylko w 2011 r. Apple
miał 26 mld dol. zysku, a przychód Appla (76,4 mld dol.) był większy, niż gotówka będąca
w posiadaniu amerykańskiego rządu (73,7 mld dol.). W ciągu pięciu lat po wypuszczeniu na
rynek iPhona i iPada w 2007 r. przychody firmy wzrosły o 460%. 10 kwietnia 2012 r. Apple wart był 600 mld
dolarów. Niewiele firm w historii USA miało porównywalną
kapitalizację (GE w sierpniu 2000 r. – 600 mld dol., Microsoft
w grudniu 1999 r. – 619 mld dol.). Tymczasem wydatki na badania i rozwój Appla w stosunku do przychodów
osiągnęły maksimum w 2001 r. na poziomie 8,02 proc. Od tego momentu
regularnie spadają: w 2011 r. wyniosły 2,24 proc. Rażąco to odbiega od
wydatków form konkurencyjnych: w Microsofcie - 13,8%, w Nokii - 12,9%,
w Google - 1,8%, a w Sony Ericsson - 12,2% przychodów.
Autorka zadaje zatem pytanie: Jak to możliwe, że Apple osiągnął tak olbrzymi sukces finansowy, wydając na badania i rozwój o tyle mniej, niż konkurenci? Odpowiedzią jest model biznesowy Apple`a, którego przedmiotem nie jest opracowywanie nowych technologii, tylko znajdywanie sposobów na sprzedanie
już istniejących. Zdecydowana większość z technologii stosowanych w iPhonach, iPadach i iPodach powstała... za
pieniądze podatników.
W 2007 r. Nagrodę Nobla z fizyki otrzymali Francuz Albert Fert i Niemiec Peter Grunberg
za tzw. gigantyczny magnetoopór (ang. Giant Msgnetoresistance), czyli zjawisko wykorzystywane m.in. w głowicach odczytu twardych dysków. Członek Królewskiej Szwedzkiej Akademii Nauk, Borje Johanson
tłumaczył, że dzięki temu odkryciu powstał m.in. iPod (badania nad nim
rozpoczęły się niezależnie w Niemczech i Francji i były finansowane
przez rządy tych krajów, wspierali je też amerykańscy podatnicy).
Innym przykładem są układy scalone urządzeń Apple'a, które uległy znacznej miniaturyzacji.Byłaby ona niemożliwa, gdyby nie duże zamówienia od US Air Force i NASA (misja Apollo). Rządowe
agencje były pierwszymi, wiernymi klientami na nowe układy scalone, a tym samym stały się pierwszym źródłem środków, umożliwiających dalsze prace i obniżenie kosztu ich produkcji (koszt
produkcji jednego chipa spadł w ciągu kilku lat z 1000 dol. z do 20-30
dol.).
Gigantyczna popularność elektronicznych gadżetów Apple`a nie byłaby
możliwa gdyby nie ekrany dotykowe, za których twórcę uważany jest E.A. Johnson (publikował pierwsze prace na ten temat w latach 60. XX w.). Także system GPS został stworzony za pieniądze podatników w latach 70. XX w. na potrzeby armii USA. Obecnie jest znacznie częściej
używany przez cywilów, ale utrzymywany nadal przez US Air Force, co
kosztuje rocznie ponad 700 mln dol. Algorytm, który umożliwił sukces Google, został stworzony w ramach grantu udzielonego przez organizację sektora publicznego (Narodową Agencję na rzecz Nauki).
Powstanie ekranów LCD było z kolei możliwe dzięki badaniom
nad tranzystorami (lata 70. XX w.) tzw. Thin
Film Transistor, prowadzonymi przez Petera Brodiego za pieniądze armii USA. Kiedy wojskowi odcięli pieniądze na badania
Brody próbował uzyskać je od prywatnych firm (m.in. Apple, Xerox, 3M, BM,
DEC i Compaq), ale żadna z nich nie zdecydowała się wyłożyć środków. Tym razem wysiłek finansowy podjęła rządowa agencja DARPA (Defense Advanced Research
Projects Agency). Mazzucato zwraca też uwagę, że amerykańskie instytucje publiczne
były najwierniejszym klientem Apple`a i to w czasach, kiedy nie firmie nie
powodziło się tak dobrze jak obecnie (pod koniec lat 80. kilka modeli
Apple`a okazało się porażką na rynku). Na przykład w 1994 r. Apple uzyskał 58% rynku zakupów komputerowych dokonywanych przez szkoły w USA.
Oczywiście Mazzucato nie koncentruje się wyłącznie na nowych technologiach, choć swój wywód osadza głównie na przykładach pochodzących ze Stanów Zjednoczonych: odwołuje się do badań finansowanych i prowadzonych przez DARPA15, NIH16 oraz ARPA‑E17. Nie ogranicza się wyłącznie do przytoczenia suchych danych o wielkości nakładów na badania i ich efektach. O popularności książki zadecydowało właśnie przywołanie przykładu Apple'a i jego sztandarowego urządzenia, opartego o technologie rozwinięte w wyniku badań finansowanych przez państwo. Mazzucato nie podważa innowacyjności i kreatywności Apple’a, wskazuje jednak, ze przejawiają się one przede wszystkim w umiejętnym zintegrowaniu w jednym urządzeniu już istniejących technologii (wyświetlacze dotykowe, Internet, GPS), a nie na realizowaniu kosztownych badań, które stały się podstawą tych rozwiązań. Fundamentalne znaczenie dla polityki gospodarczej państwa ma według Mazzucato fakt, że bez dużych wieloletnich nakładów na obarczone istotnym ryzykiem badania, w tym badania podstawowe, nie byłby możliwy komercyjny sukces wielu przedsiębiorstw prywatnych, które w swojej działalności korzystają z wyników tych prac.
Mazzucato przytacza także historię wizyty prezydenta Francois Mitteranda w Dolinie Krzemowej w 1984 r., kiedy to Mitterand słuchał jak Thomas Perkins,
partner w firmie venture capital, która założyła Genentech Inc. ,
wychwalał inwestorów, "którzy ryzykują i finansują przedsiębiorców". W pewnej chwili przerwał mu prof. Paul Berg ze
Stanford University, laureat Nagrody Nobla za prace nad inżynierią
genetyczną, pytając: „A gdzie wy byliście w latach 50. i 60., kiedy my
przeprowadzaliśmy pierwsze badania naukowe?”. Dodał, że większość
z badań podstawowych, dzięki którym inżynieria genetyczna tak się rozwinęła, były
przeprowadzane właśnie wtedy. Żadna prywatna firma nie chciała ich
wówczas sfinansować i musieli zrobić to podatnicy.
Podobnie jest z sektorem farmaceutycznym: badania nad nowymi lekami potrafią trwać nawet 15-20 lat i kosztują średnio (w przeliczeniu na lek) ok. 400 mln dol. (przy bardzo wysokim odsetku porażek, bo tylko 1 na 10 tys. badanych substancji
wchodzi na rynek w postaci leku). Nic zatem dziwnego, że 75% nowych leków w USA powstaje dzięki badaniom sfinansowanym przez National Institutes of
Health (Narodowe Instytuty Zdrowia). W ciągu 35 lat od założenia pierwszej firmy biotechnologicznej
Genentech w 1976 r. NIH przeznaczyły na badania biotechnologiczne 624
mld dol., a amerykański podatnik pozostaje największym na świecie
inwestorem w rozwój wiedzy medycznej. Poprzez ponad 50 tys. grantów NIH
wspiera ponad 325 tys. naukowców w ponad 3 tys. uniwersytetach i innych
placówkach naukowych.
Skłonność do ponoszenia ryzyka związanego z prowadzeniem badań jest jedną z najważniejszych cech odróżniających państwo, jako uczestnika procesu innowacji, od prywatnych inwestorów. Venture capitals inwestują dopiero w momencie podejmowania prób komercjalizacji wyników badań,
które też są obarczone pewnym ryzykiem, ale relatywnie mniejszym i rozłożonym na krótszy okres niż rozwój nowej technologii od podstaw. Stabilne, długookresowe finansowanie na wysokim poziomie prac badawczych zwykle zapewnia państwo, a prywatni inwestorzy pojawiają się dopiero na etapie komercjalizacji ich wyników. Prawidłowość tę należy wiązać ze zjawiskiem upublicznienia kosztów prowadzenia badań i prywatyzacji zysków wynikających z aplikacji opracowanych technologii (publiczny lider i prywatny maruder). Mazzucato zwraca również uwagę na problem unikania podatków, który sprawia, ze firmy zawdzięczające swoje powodzenie państwu, nawet w tej kwestii nie poczuwają się do obowiązku zwrotu tego swoistego długu.
Tymczasem państwo odgrywało główną rolę już od bardzo dawna - począwszy od ziemi wręczanej za darmo prywatnym firmom w celu budowy torów kolejowych i wsparcia finansowego dla badań w dziedzinie rolnictwa w XIX w., przez finansowanie, wspieranie i aktywne rozwijanie przemysłu lotniczego i kosmicznego w XX w., po granty na badania i rozwój dla przemysłów biotechnologicznego, nanotechnologicznego i czystych energii w XXI w.
Przedsiębiorcze państwo jest ważnym głosem w debacie o udziale państwa
w gospodarce. Tym ważniejszym, że prywatni przedsiębiorcy potrafią zdecydowanie lepiej zadbać o pozytywny PR niż rządy państw i instytucje publiczne. Steve Jobs nigdy nie zająknął się nawet, by
przyznać, że do sukcesu Apple'a przyczynili się amerykańscy podatnicy. Podobnie postępują prezesi firm koncernów farmaceutycznych. W tym samym czasie państwo często jest oskarżane w dominującym dyskursie o to, że marnuje pieniądze, przeznaczając je na badania nad technologiami, które okazują się ślepymi
ścieżkami rozwoju, co ma być koronnym dowodem przeciwko rozwijaniu przez nie nowych technologii. Owszem, nie wszystkie inwestycje podejmowane przez państwo, czy to w badania, czy w przedsiębiorstwa, przynoszą zakładane efekty. W tym kontekście Mazzucato analizuje federalne inwestycje w firmę Solyndra, która próbowała wdrożyć do produkcji nowy typ kolektorów słonecznych – jednak nieudane projekty nie dominują wśród tych finansowanych przez agendy federalne. Autorka podkreśla też, że oczekiwanie, by wszystkie badania i inwestycje, a szczególnie te, których długookresowym celem jest doprowadzenie do przełomu technologicznego, przynosiły
zakładane rezultaty, jest nierealistyczne. Zarazem warto podkreślić, że metoda prób i błędów to jedna z podstawowych metod poszerzania wiedzy – tym samym nawet projekty badawcze i technologiczne, które nie przyniosły zakładanych efektów mają sens, ponieważ umożliwiają eliminację nieperspektywicznych kierunków badań i skoncentrowanie wysiłków tam, gdzie obserwuje się postęp.
Autorka sięga także do innych ilustracji niż sektory badań i rozwoju czy produkcji: przytacza przykład firmy ochroniarskiej G4S, odpowiedzialnej za ochronę olimpiady w Londynie w 2012 roku, której skrajna niekompetencja doprowadziła do tego, że ochronę nad igrzyskami ostatecznie powierzono armii brytyjskiej. Bardzo ostro stwierdza też, że "odkrycie Internetu czy wyłonienie się przemysłu biotechnologicznego nie miały miejsca dlatego, ze sektor prywatny chciał coś zrobić, ale nie miał na to funduszy. Oba te przełomy dokonały się dzięki wizji państwa, wizji, której nie mógł zrozumieć sektor prywatny. Nawet po tym, jak państwo wprowadziło te technologie, sektor prywaty wciąż ma obawy przed inwestowaniem w nie. Państwo musiało nawet wspierać komercjalizację Internetu!" (s. 36).
Rola przedsiębiorczego państwa nie ograniczała się i nie powinna ograniczać się wyłącznie do finansowania badań naukowych. Państwo powinno wspierać tworzenie branż i przedsiębiorstw. Przykładami sukcesów państwa we wspieraniu tworzenia przedsiębiorstw w sektorze nowoczesnych technologii jest pomoc udzielona we wczesnym etapie działalności przez agendy federalne, która posłużyła stworzeniu wspomnianej już korporacji Apple, a także m.in. jednego z największych przedsiębiorstw w branży IT – Google. Co więcej, wsparcie rządu federalnego było fundamentem, na którym zbudowany został cały sektor technologii informatycznych w USA – bez niego nie powstałaby Dolina Krzemowa, a amerykańscy producenci półprzewodników nie byliby w stanie w latach 80. XX w. rozwijać nowych technologii na tyle szybko, by przeciwstawić się konkurencji producentów japońskich.
Mazzucato bardzo przekonywająco potrafi też wykazać, jak mało skłonny do ponoszenia ryzyka (w porównaniu z państwem) jest sektor prywatny. Przedstawia m.in. tabelę z zestawieniem ryzyka strat na poszczególnych etapach inwestycji oraz stadia, w których gotowy jest się zaangażować venture capital:
Etap, na którym dokonano inwestycji Ryzyko strat
Faza zalążkowa 66.2%
Faza start-up 53.0%
Druga faza 33.7%
Trzecia faza 20.1%
Faza przełomowa lub przedpubliczna 20.9%
Nietrudno wywnioskować, że na etapie badań podstawowych i stosowanych najczęściej aktywne jest jedynie państwo, na etapie weryfikacji i testów przedkomercyjnych włącza się venture capital, na etapie tworzenia rentowności i rozpowszechniania na szeroką skalę - rynki private/public equity.
Ponadto tylko państwo skłonne jest inwestować w rozwój tzw. TOP (technologie ogólnego przeznaczenia).
Mazzucato nie stawia tezy, że tylko państwo odpowiada za innowacje, a sektor prywatny wyłącznie koncentruje się na czerpaniu zysków z działań podejmowanych i finansowanych przez nie. Dąży raczej do tego, by oddać obu sektorom sprawiedliwość, co w bieżącej rzeczywistości wymaga dowartościowania roli odgrywanej przez państwo. Ciągłe powtarzanie, że państwo nie radzi sobie z innowacjami – gdy radzi sobie dobrze – prowadzi co najwyżej do tego, że państwo zaczyna się bać ponosić ryzyko, co negatywnie wpływa na rozwój gospodarczy i, co równie ważne, cywilizacyjny. Politycy decydujący o alokacji środków też wstrzymują się z decyzjami lub aktywnie działają w celu ograniczenia roli państwa, czy to wskutek lęku przed krytyką za nadmiar aktywności, czy też w efekcie zakorzenionego i wzmacnianego przez taki dyskurs przekonania o konieczności pasywności państwa w procesie innowacji. Z perspektywy amerykańskiej, gdzie państwo jest nadal bardzo aktywne w zakresie finansowania i organizowania badań i rozwoju technologii, niechęć państwa do chwalenia się swoimi osiągnięciami dodatkowo sprzyja utrzymywaniu obecnego stanu rzeczy, gdy państwo ponosi większość kosztów, a większość zysków czerpie sektor prywatny, który dodatkowo przypisuje sobie również wszystkie zasługi. Przekonanie, że bez aktywnej roli państwa gospodarka będzie wykazywała się znaczącą innowacyjnością, a w związku z tym nie ma potrzeby przeznaczania istotnych środków na finansowanie badań naukowych, jest szkodliwym założeniem ideologicznym.