Pierwszy polski film oscarowy. Awangardowy, animowany i absolutnie niesamowity! Zrealizowany został w 1980 roku w Studiu Małych Form Filmowych Se-ma-for według pozornie prostej koncepcji: wprowadzeniu do zamkniętej przestrzeni możliwie dużej liczby osób wykonujących powtarzalne czynności w rytm tytułowego tanga.
Tłum postaci skupionych w niewielkim pokoju to chłopiec wchodzący przez okno po piłkę, matka karmiąca piersią matka, złodziej, dziewczynka odrabiająca lekcje, małżeństwo (?), w którym ona stawia na stole talerz zupy, a on bez słowa siada i zaczyna jeść, gimnastykujący się młodzieniec, jakaś pani z zakupami, mężczyzna nieudolnie wymieniający żarówkę itd. W szczytowym momencie na ekranie widać jednocześnie 26 postaci wykonujących banalne czynności, codzienne, powtarzalne, jak rytm zapętlonej melodii.
Ów podkład muzyczny (Janusza Hajduna) wzbogacony jest o różnorodne, często drażniące, dźwięki: płacz dziecka, trzaskanie drzwi, brzęk naczyń, krzyk bólu. Bohaterowie nie zważają na siebie nawzajem, nie widzą się, skoncentrowani są na wykonywanych (nierzadko bardzo intymnych) czynnościach, ale zarazem zręcznie omijający się w zatłoczonym pomieszczeniu. W scenie finałowej wszystko cichnie - poszczególne postaci powoli opuszczają pokój.
Czy chodzi o symbol monotonii życia? Ściśle określone role, jakie przypisano nam w życiu, niezależnie od naszych własnych pragnień? A może etapy życia przez które przechodzi każdy z nas (okres niemowlęcy, dzieciństwo, młodość, rodzicielstwo, dojrzałość, starość)? Na pewno jest tych scenach coś dusznego i męczącego, a pomieszanie komedii i tragedii codzienności, jest tak dotkliwe, że z pewna ulgą obserwujemy wyludnianie się pomieszczenia i ostatnią osobę (starsza Pani) ostatecznie zamykającą drzwi.
Talent Rybczyńskiego dostrzegli liczni twórcy, którzy powierzali mu np. opracowanie swoich teledysków. Yoko Ono zasugerowała mu stworzenie oprawy graficznej do Imagine Lennona - trudno chyba o lepszą ocenę talentu polskiego operatora.
Tłum postaci skupionych w niewielkim pokoju to chłopiec wchodzący przez okno po piłkę, matka karmiąca piersią matka, złodziej, dziewczynka odrabiająca lekcje, małżeństwo (?), w którym ona stawia na stole talerz zupy, a on bez słowa siada i zaczyna jeść, gimnastykujący się młodzieniec, jakaś pani z zakupami, mężczyzna nieudolnie wymieniający żarówkę itd. W szczytowym momencie na ekranie widać jednocześnie 26 postaci wykonujących banalne czynności, codzienne, powtarzalne, jak rytm zapętlonej melodii.
Ów podkład muzyczny (Janusza Hajduna) wzbogacony jest o różnorodne, często drażniące, dźwięki: płacz dziecka, trzaskanie drzwi, brzęk naczyń, krzyk bólu. Bohaterowie nie zważają na siebie nawzajem, nie widzą się, skoncentrowani są na wykonywanych (nierzadko bardzo intymnych) czynnościach, ale zarazem zręcznie omijający się w zatłoczonym pomieszczeniu. W scenie finałowej wszystko cichnie - poszczególne postaci powoli opuszczają pokój.
Czy chodzi o symbol monotonii życia? Ściśle określone role, jakie przypisano nam w życiu, niezależnie od naszych własnych pragnień? A może etapy życia przez które przechodzi każdy z nas (okres niemowlęcy, dzieciństwo, młodość, rodzicielstwo, dojrzałość, starość)? Na pewno jest tych scenach coś dusznego i męczącego, a pomieszanie komedii i tragedii codzienności, jest tak dotkliwe, że z pewna ulgą obserwujemy wyludnianie się pomieszczenia i ostatnią osobę (starsza Pani) ostatecznie zamykającą drzwi.
Talent Rybczyńskiego dostrzegli liczni twórcy, którzy powierzali mu np. opracowanie swoich teledysków. Yoko Ono zasugerowała mu stworzenie oprawy graficznej do Imagine Lennona - trudno chyba o lepszą ocenę talentu polskiego operatora.