Cicho
zamknęły się drzwi za odchodzącym.
Nie obudziły się
śpiące dzieci,
One dopiero rankiem się zadziwią,
że tak cicho
zawalił się w nocy
ich dom.
ze zbioru "Jestem baba"
Cicho
zamknęły się drzwi za odchodzącym.
Nie obudziły się
śpiące dzieci,
One dopiero rankiem się zadziwią,
że tak cicho
zawalił się w nocy
ich dom.
ze zbioru "Jestem baba"
Wspaniała powieść, epicka, wzruszająca, mądra i nieustannie aktualna, pomimo że to, co wydarzyło się w 1956 r. na Węgrzech miało się już nigdy nie powtórzyć. Z dzisiejszej perspektywy, kiedy Węgrzy budują na granicy płot chroniący ich przed napływem uchodźców, coraz bardziej przekonuję się, jak niewielkie znaczenie mają rzekome lekcje, jakich udziela nam Historia.
Akcja powieści rozgrywa się w latach 1955–56, a tytuł nawiązuje do dziesięciu przykazań mojżeszowych i licznych dylematów moralnych, przed którymi stają bohaterowie książki. Radca kulturalny ambasady węgierskiej w Indiach, István Terey, to zarazem alter ego pisarza. Dawniej żołnierz walczący po stronie sojuszniczych Niemiec przeciw Armii Czerwonej, stał się - po 1945 r. - zwolennikiem nowego ustroju, mocno zainteresowanym wypaczeniami kultu jednostki Rákosiego. Terey jest też znanym poetą, który usiłuje trzymać się z dala od komunistycznego Związku Pisarzy Węgierskich:
„Jedni koledzy ostrzegali przed drugimi, padały słowa jak kamienie: agent, szpicel, donosiciel. Wtedy powtarzał się dowcip o tym, że chcąc zostać członkiem Związku Pisarzy, trzeba wydać dwie książki i trzech kolegów.”
Poglądy i brak należytego zaangażowania politycznego oraz przekonania religijne Tereya powodują, że nie może uzyskać pozwolenia na przyjazd żony i synów na placówkę.
Polityczny i moralny galimatias stłoczony na kartach Kamiennych tablic nie ogranicza się jednak do wydarzeń roku 1956, choć głównymi bohaterami powieści są ówcześni dyplomaci ambasady węgierskiej w Indiach oraz ich intrygi polityczne i miłosne. W powieści Istvan nawiązuje płomienny romans z australijską lekarką Margit, podczas gdy w Budapeszcie - odległym i nierealnym jak sen - czeka żona i dzieci. Kiedy w kraju wybucha powstanie, poeta dodatkowo musi sobie odpowiedzieć, w co właściwie wierzy i za kogo powinien trzymać kciuki.
Rok 1956 był przełomowy dla całego bloku socjalistycznego, choć oczywiście każdy z wchodzących w jego skład demoludów przeżywał konsekwencje "odwilży" we właściwy sobie i niepowtarzalny sposób. W Polsce na blisko dekadę zapanował nader specyficzny okres, który poeta i dramaturg Tadeusz Różewicz określił w jednej ze swoich sztuk mianem "małej stabilizacji". Termin ów powszechnie się przyjął, a oznaczał - ni mniej, ni więcej - dość daleko posuniętą liberalizację na wielu społecznych polach. W sensie politycznym była to, jak się szybko okazało, fikcja, ale dla zwykłych ludzi powiało optymizmem. Chyba tylko w ten sposób można wytłumaczyć, jak to możliwe, że Żukrowski wydał tak nieprawomyślna książkę, która w dodatku okazała się sukcesem artystycznym i hitem wydawniczym. Już w PRL ukazało się jej 12 wznowień (łącznie ponad milion egzemplarzy).